piątek, 24 października 2025

XXX Niedziela w ciągu roku – C

 Tam, gdzie obchodzi się Rocznicę Poświęcenia Kościoła Własnego

Czytania do wyboru

PIERWSZE CZYTANIE (Ez 43, 1-2. 4-7a)
Świątynia pełna była chwały Boga
Czytanie z Księgi proroka Ezechiela

Anioł poprowadził mnie ku bramie, która skierowana jest na wschód. I oto chwała Boga Izraela przyszła od wschodu, a głos Jego był jak szum wielu wód, a ziemia jaśniała od Jego chwały.

A chwała Pańska weszła do świątyni przez bramę, która wychodziła na wschód. Wtedy uniósł mnie duch i zaniósł mnie na wewnętrzny dziedziniec. – A oto świątynia pełna była chwały Pańskiej.

I usłyszałem, jak ktoś mówił do mnie od strony świątyni, podczas gdy ów mąż stał jeszcze przy mnie. Rzekł do mnie: «Synu człowieczy, to jest miejsce tronu mojego, miejsce podstawy mych stóp, gdzie chcę na wieki mieszkać pośród Izraelitów».

DRUGIE CZYTANIE (Ef 2, 19-22)
W Chrystusie cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię
Czytanie z Listu Świętego Pawła Apostoła do Efezjan

Bracia:

Nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga – zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.

EWANGELIA (Łk 19, 1-10)
Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.

Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę».

Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie».

Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło».


Homilia I na Rocznicę Poświęcenia Kościoła Własnego
„Oto przybytek Boga z ludźmi”

Gromadzimy się dziś w naszym kościele, by uczcić rocznicę jego poświęcenia. To szczególny dzień, który kieruje nasze serca ku tajemnicy świątyni – nie tylko jako budynku z kamienia i drewna, ale jako miejsca, gdzie niebo dotyka ziemi, a Bóg spotyka się z człowiekiem. Liturgia słowa, którą usłyszeliśmy, prowadzi nas ku głębszemu zrozumieniu tej tajemnicy.

 Świątynia – miejsce chwały Boga

W pierwszym czytaniu prorok Ezechiel ogląda wspaniałą wizję: chwała Pańska wchodzi do świątyni. Anioł prowadzi go, ukazując, jak Boża obecność wypełnia świątynię blaskiem i mocą. Bóg mówi: „To jest miejsce tronu mojego, miejsce podstawy mych stóp, gdzie chcę na wieki mieszkać pośród Izraelitów”. Te słowa przypominają nam, że świątynia jest znakiem Bożego zamieszkania pośród swojego ludu. To miejsce, gdzie Bóg stawia stopę na ziemi, gdzie dotyka naszego życia swoją łaską i miłosierdziem.

Nasz kościół, poświęcony Bogu, jest właśnie takim miejscem. Tu gromadzimy się na Eucharystii, by uczestniczyć w ofierze Chrystusa. Tu słyszymy Jego słowo, przyjmujemy sakramenty, klękamy na modlitwie. Tu, jak w świątyni z wizji Ezechiela, Bóg pragnie mieszkać pośród nas – nie jako obojętny władca, ale jako Ojciec, który kocha swoje dzieci.

Żywa świątynia – wspólnota wierzących

Jednak święty Paweł w Liście do Efezjan idzie jeszcze dalej. Mówi, że nie jesteśmy już obcymi i przybyszami, ale „współobywatelami świętych i domownikami Boga”. Jesteśmy zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, a kamieniem węgielnym jest sam Chrystus. W Nim cała budowla rośnie, by stać się świętą w Panu świątynią.

To właśnie my, ochrzczeni, jesteśmy tą żywą świątynią! Nasze życie, nasza wiara, nasza wzajemna miłość – to wszystko składa się na duchową budowlę, w której Bóg zamieszkuje przez Ducha Świętego. Rocznica poświęcenia kościoła to nie tylko wspomnienie konsekracji murów, ale także wezwanie, byśmy na nowo uświadomili sobie, że każdy z nas jest cennym kamieniem w tej budowli. Jesteśmy powołani, by razem wzrastać w świętość, by nasza wspólnota stawała się coraz bardziej widzialnym znakiem Bożej obecności w świecie.

Nawrócenie – spotkanie z Jezusem

Ewangelia o Zacheuszu ukazuje nam, jak to spotkanie z Bogiem przemienia ludzkie serce. Zacheusz, choć bogaty i wpływowy, czegoś brakowało w jego życiu. Chciał zobaczyć Jezusa, ale tłum mu przeszkadzał. Wspiął się na drzewo, by tylko Go ujrzeć. A Jezus, przechodząc, zatrzymał się i rzekł: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”.

To wezwanie Jezusa zmienia wszystko. Zacheusz schodzi z drzewa i przyjmuje Go z radością. Jego serce otwiera się na łaskę: oddaje połowę majątku ubogim, wynagradza krzywdy. Jezus zaś ogłasza: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu”.

Nasz kościół jest właśnie takim miejscem, gdzie Jezus przechodzi i gdzie mówi do każdego z nas: „Dziś muszę być w twoim domu”. Domu naszego serca. Tu, w tym świętym miejscu, On zaprasza nas do nawrócenia, do porzucenia egoizmu, do dzielenia się z potrzebującymi, do naprawiania wyrządzonych krzywd. Tu, jak Zacheusz, doświadczamy, że zbawienie staje się naszym udziałem.

Zakończenie

Rocznica poświęcenia naszego kościoła to okazja, by dziękować Bogu za ten dom modlitwy, za to miejsce Jego chwały. To także czas, by na nowo uświadomić sobie, że sami jesteśmy świątynią Ducha Świętego, wezwani do budowania wspólnoty miłości i jedności. I wreszcie, to wezwanie, byśmy jak Zacheusz przyjęli Jezusa z radością i pozwolili, by Jego słowo przemieniło nasze życie.

Niech ten dzień będzie dla nas wszystkich czasem łaski. Niech nasza wspólnota, gromadząca się w tym kościele, coraz pełniej odzwierciedla Bożą chwałę. Niech każdy z nas, wychodząc stąd, niesie w sercu pewność, że Bóg mieszka pośród nas i że Jego zbawienie jest blisko.


HOMILIA DRUGA NA ROCZNICĘ POŚWIĘCENIA KOŚCIOŁA WŁASNEGO - „Świątynia Boga żywego”

Gromadzimy się dziś, by obchodzić rocznicę poświęcenia naszego kościoła – miejsca, gdzie niebo łączy się z ziemią, a czas z wiecznością. Liturgia słowa prowadzi nas od starotestamentalnej wizji świątyni, przez nowotestamentalne rozumienie Kościoła jako wspólnoty, aż po osobiste spotkanie z Chrystusem, które przemienia ludzkie życie.

TEOLOGICZNE GŁĘBIE CZYTAŃ

  1. Teologia obecności Boga w świątyni (Ez 43)

Wizja Ezechiela ukazuje kabod Jahwe – chwałę Boga, która napełnia świątynię. Teologicznie, chodzi o Shekinah – przebywanie Boga pośród swojego ludu. Bóg mówi: „To jest miejsce tronu mojego, miejsce podstawy mych stóp”. W Starym Testamencie świątynia była axis mundi – osią świata, miejscem szczególnego spotkania sacrum z profanum.

W chrześcijańskiej perspektywie, ta wizja wypełnia się w Chrystusie, który jest prawdziwą Świątynią (J 2,19-21). Nasz kościół jest znakiem tej ostatecznej rzeczywistości – miejsca, gdzie przez znaki sakramentalne Chrystus rzeczywiście przebywa pośród nas.

  1. Eklezjologia komunii (Ef 2,19-22)

Święty Paweł rozwija teologię Kościoła jako Ciała Chrystusa. Jesteśmy „współobywatelami świętych” – to oznacza udział w koinonii (komunii) z całym Kościołem triumfującym, cierpiącym i walczącym. Fundamentem są apostołowie i prorocy – czyli Objawienie, a kamieniem węgielnym – sam Chrystus.

Najgłębsza teologia objawia się w wersecie 22: „w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha”. Greckie synoikodomeisthe wskazuje na ciągły proces budowania wspólnoty przez Ducha Świętego. To nie statyczna budowla, ale dynamiczny organizm łaski.

  1. Sakramentologia spotkania (Łk 19,1-10)

Historia Zacheusza ukazuje eklezjo-genezę w mikroskali. Jezus przychodzi do domu celnika, co w judaizmie było nie do pomyślenia. Jego słowa „dziś muszę się zatrzymać w twoim domu” (δεῖ με μεῖναι) wskazują na boską konieczność zbawczą.

Nawrócenie Zacheusza pokazuje trzy etapy:

  • Poszukiwanie(wspinanie się na sykomorę)
  • Spotkanie(zaproszenie Jezusa)
  • Owoc(restytucja i zmiana życia)

Słowa „dziś zbawienie stało się udziałem tego domu” ukazują, że prawdziwą świątynią jest serce otwarte na Chrystusa.

ZASTOSOWANIA DUSZPASTERSKIE I KATECHETYCZNE

  1. Dla duszpasterstwa parafialnego:
  • Adoracja Najświętszego Sakramentujako aktualizacja wizji Ezechiela – uczyć wiernych, że w tabernakulum rzeczywiście przebywa Chwała Boża
  • Księga pamiątkowa– spisanie historii łask doświadczonych w naszym kościele (nawrócenia, uzdrowienia, powołania)
  • Dni skupieniarocznicowe, ukazujące świątynię jako miejsce osobistego spotkania z Jezusem jak Zacheusz
  1. Dla katechezy:
  • Katecheza o symbolice kościoła: wyjaśnienie znaczenia ołtarza (tron Boga), tabernakulum (miejsce przebywania), chrzcielnicy (drzwi Kościoła)
  • Wizualizacja Ef 2,19-22: budowanie „żywej świątyni” z cegieł z imionami uczestników katechezy
  • Scenkinawrócenia Zacheusza, ukazujące, że Jezus przychodzi do tych, którzy Go szukają
  1. Dla formacji wspólnot:
  • Pielgrzymki do „domu Zacheusza– odwiedziny w domach rodzinnych dla ewangelizacji
  • Grupy odnowy wiarydla tych, którzy jak Zacheusz potrzebują spotkania z Jezusem
  • Działalność charytatywna na wzór Zacheusza– konkretne dzielenie się z ubogimi

ZAKOŃCZENIE

Nasz kościół to nie tylko budynek, ale:

Niech ta rocznica będzie dla nas wezwaniem do większej miłości do tego świętego miejsca, do budowania żywej wspólnoty i do osobistego nawrócenia. Tak jak Zacheusz, zejdźmy z naszych „drzew” pychy i wygody, by przyjąć Jezusa do naszego serca.


XXX Niedziela w ciągu roku – C - Tam, gdzie nie obchodzi się Rocznicy Poświęcenia Kościoła Własnego

Syr 35,12-18

Ponieważ Pan jest Sędzią, który nie ma względu na osoby. Nie będzie miał On względu na osobę przeciw biednemu, owszem, wysłucha prośby pokrzywdzonego. Nie lekceważy błagania sieroty i wdowy, kiedy się skarży. Kto służy Bogu, z upodobaniem będzie przyjęty, a błaganie jego dosięgnie obłoków. Modlitwa biednego przeniknie obłoki i nie ustanie, aż dojdzie do celu. Nie odstąpi ona, aż wejrzy Najwyższy i ujmie się za sprawiedliwymi, i wyda słuszny wyrok.

2 Tm 4,6-9.16-18

Albowiem krew moja już ma być wylana na ofiarę, a chwila mojej rozłąki nadeszła. W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy umiłowali pojawienie się Jego. Pośpiesz się, by przybyć do mnie szybko. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie /Ewangelii/ i żeby wszystkie narody /je/ posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków! Amen.

Łk 18,9-14

Powiedział też do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:

Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam. Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.


Za kogo się uważam?

"Boże dziękuję Ci, że nie jestem jak inni; oszuści, prostytutki, zdziercy, złodzieje, żebracy, nieudacznicy, lenie, nieroby, rozwodnicy. Poszczę, chodzę regularnie do kościoła, modlę się i daję jałmużnę ..." Jestem sprawiedliwy i uczciwy, nikogo nie krzywdzę i nikomu nie szkodzę (naprawdę nikomu?), jestem prawie doskonały i ... tak na dobrą sprawę ... nie potrzebuję Panie Twojej pomocy, a Twoja śmierć na krzyżu nic mi nie daje ... Sam sobie radzę w życiu i sam potrafię się zbawić.

Takie jest rozumowanie wielu spośród nas. Modlę się za grzeszników „szczególnie tych, którzy najbardziej potrzebują Miłosierdzia Bożego”, ale to nigdy nie jestem ja sam. To są zawsze „ci inni”. To oni są grzeszni, to oni się w życiu pogubili, to oni potrzebują miłosierdzia, to oni ... oszuści, złodzieje, cudzołożnicy, zdziercy, pijacy, panny z dzieckiem, ladacznice, narkomani ... to oni ... A ja cóż mam sobie do zarzucenia? Najwyżej „paciorka nie odmówię” albo „może czasami coś niepotrzebnego powiem”. I to wszystko, co mogę sobie zarzucić ... Jak ten obłudny faryzeusz!! A czy tak jest naprawdę, czy ja, aby nie jestem ślepy?!?!

"Boże, miej litość dla mnie grzesznika", bo "czymże jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem!" I bez Ciebie nic nie potrafię zrobić i rzeczywiście niczym jestem i nędzą ...

Dwie modlitwy, dwie postawy, dwie mentalności ... Z którą z nich ja sam się utożsamiam? Czy w moim stosunku do Boga i do ludzi nie wynoszę się za bardzo i czy nie jestem zbyt dumny nawet z mojej pokory!? Bo można tak daleko zajść, że nawet pokora będzie dla mnie powodem do pychy, zarozumiałości i wynoszenia się nad innych!

Tomasz Meron w swojej książce „Siedmiopiętrowa góra” pisze:

"Bezwzględne wykluczenie z naszych modlitw wszelkich próśb dotyczących naszych osobistych potrzeb jest rodzajem pychy, bo jest to tylko jedna więcej subtelna próba ustawienia się na tym samym planie co Bóg i postępowania, jak gdybyśmy nie mieli potrzeb, jak gdybyśmy nie byli stworzeniami zależnymi od Niego ..."

Jest to ten rodzaj subtelnej pychy, który najtrudniej jest rozpoznać i zdemaskować. Niby się uniżam, niby jestem taki pokorny, że nawet stale modlę się tylko za innych, a jednocześnie nad tych innych się wywyższam.

"Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża (nie poniża ! ale uniża) będzie wywyższony". Nie musisz się poniżać. Nie szukaj tylko stale siebie i nie podkreślaj na każdym kroku Twojej osoby, Twoich zasług, Twojej mądrości, Twojego sprytu, Twojej zaradności, Twoich (nawet) dobrych czynów. Bądź po prostu pokorny. I miej miłosierdzie dla biedniejszych od Ciebie, boModlitwa biednego przeniknie obłoki Nie myśl więc tylko ustawicznie o sobie samym i nie szukaj stale zysku i lepszej pozycji dla siebie.

Moje wieczne i ustawicznie powtarzane "ja, Ja, JA, ja ..."
to dobry materiał na jajecznicę,
ale nie na chrześcijanina i ucznia Chrystusa.

piątek, 17 października 2025

XXIX Niedziela w ciągu roku – C

 Wj 17,8-13

Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku. Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.

2 Tm 3,14-4:2

Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie. Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu. Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, /w razie potrzeby/ wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz.

Łk 18,1-8

Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?


Kto puka, temu otworzą ...

Zdawać by się mogło, że nasze modlitwy nie są wysłuchiwane, że nasze prośby to rzucanie, „grochem o ścianę” milczenia ze strony Boga. A czy nie jest raczej tak, że modląc się nie, wierzymy, że prośby nasze będą wysłuchane, albo tak, że prosząc, nie dodajemy "nie moja, ale Twoja wola"? Albo może, tak bardzo jesteśmy przywiązani do naszej prośby, że nie zauważamy, że Bóg już wysłuchał naszych próśb lepiej i dał nam o wiele więcej, niż myśmy Go prosili? Modlitwa wstawiennicza, modlitwa prośby, to nie tylko wyliczanie potrzeb i oczekiwań, ale także uświadomienie sobie, że ja sam mogę i powinienem coś zrobić, że oto wiele leży w zasięgu moich możliwości, że potrzeba tylko odrobiny wysiłku i dobrej woli. A może jest i tak, że ja modlę się i proszę, ale sam jestem głuchy na prośby innych?

Modlimy się w codziennym "Ojcze nasz": „i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy...” a czy nie można by dorzucić i takiego wezwania, "wysłuchaj naszych próśb i modlitw, tak jak i my wysłuchujemy innych..."

Przypowieść Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, to nie tylko przypowieść o natrętnej kobiecie, ale także o egoistycznym i głuchym człowieku, który dopiero pod presją uporu i natręctwa spełnia swój obowiązek sędziego.

Jak traktuję swoje dzieci, żonę, swoich najbliższych, krewnych, swoich podwładnych, penitentów i interesantów, którzy przychodzą do mnie z różnymi prośbami? Czy sam prosząc, nie jestem głuchy na prośby innych? Czy nie daję się prosić zbyt długo, czy nie zbywam ich próśb lekceważącym wzruszeniem ramion? Rachunek sumienia w tym względzie wiele może mi pomóc i otworzyć moje oczy.

Naucz mnie Panie, jak -prosząc o Twoją pomoc- nie być głuchym na prośby innych.


Homilia alternatywna

Ręce uniesione i serce otwarte

Słowo Boże, które dziś rozważamy, prowadzi nas do jednego z najgłębszych i jednocześnie najbardziej praktycznych wymiarów naszej wiary – do modlitwy wytrwałej i modlitwy, która przemienia.

W pierwszym czytaniu z Księgi Wyjścia widzimy niezwykłą scenę bitwy z Amalekitami. Mojżesz staje na szczycie góry z laską Boga w dłoni. Jego uniesione ręce są kluczem do zwycięstwa Izraela. Gdy są wzniesione, Izraelici górują, gdy opadają – słabną. Ale przecież Mojżesz jest tylko człowiekiem. Jego ręce męczą się, drętwieją, opadają. Wtedy z pomocą przychodzą Aaron i Chur. Przynoszą kamień, by mógł usiąść, a potem podpierają jego ręce, by pozostały uniesione aż do zachodu słońca. Zwycięstwo Jozuego na dole jest nierozerwalnie związane z wytrwałością Mojżesza na górze, ale także – a może przede wszystkim – ze wsparciem, które otrzymał od swoich braci.

Czy nasza modlitwa nie jest często podobna? Modlimy się, prosimy, wznosimy nasze serca do Boga, ale przychodzą chwile zniechęcenia, duchowego zmęczenia, kiedy nasze „ręce” – nasza wiara i ufność – opadają. Właśnie wtedy potrzebujemy Aarona i Chura – wspólnoty wiary, przyjaciół, rodziny, spowiednika, grupy modlitewnej, którzy podeprą nasze osłabione ręce. Modlitwa, nawet ta najbardziej osobista, nigdy nie jest tylko sprawą „między mną a Bogiem”. Rośnie i umacnia się we wspólnocie. Czy jesteśmy gotowi być dla kogoś takim wsparciem? I czy potrafimy przyjąć pomoc, gdy sami słabniemy?

W Ewangelii Pan Jezus opowiada nam przypowieść o natrętnej wdowie i niesprawiedliwym sędzi. To druga strona tego samego medalu. Jeśli scena z Mojżeszem uczy nas, jak się modlić – w wytrwałości i we wspólnocie – to przypowieść Jezusa mówi nam, dlaczego mamy się tak modlić. Bóg nie jest niesprawiedliwym sędzią, którego trzeba zmuszać uporem! Wręcz przeciwnie – Jezus mówi: „A Bóg, czyż nie weźmie w obrony swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego?”.

Problem nie leży po stronie Boga, który jest „głuchy”, ale często po naszej stronie. Jak słusznie zauważono: „czy nie jest raczej tak, że modląc się, nie wierzymy, że prośby nasze będą wysłuchane?”. Nasza modlitwa bywa czasem wyuczoną formułką, rzucaniem „grochu o ścianę”, bo tak naprawdę w głębi serca nie spodziewamy się odpowiedzi. Albo – co gorsza – stajemy się jak ów sędzia. Modlimy się gorliwie do Boga, ale sami jesteśmy głusi na wołanie wdów i pokrzywdzonych, którzy nas otaczają. Jak traktujemy naszych bliskich, podwładnych, tych, którzy przychodzą do nas z prośbą? Czy nie zbywamy ich lekceważąco, każąc czekać, nie dostrzegając ich pilnej potrzeby?

Św. Paweł w Drugim Liście do Tymoteusza daje nam klucz do pogłębienia zarówno naszej modlitwy, jak i naszej postawy. „Trwaj w tym, czego się nauczyłeś” – mówi. Źródłem naszej wytrwałości jest Pismo Święte, które jest „pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania”. Ono kształtuje w nas sprawiedliwość i otwiera nas na „każdy dobry czyn”. Modlitwa czerpiąca z Pisma nie jest magią czy zaklinaniem rzeczywistości. Jest spotkaniem z Bogiem, które nas zmienia. Uczy nas nie tylko wytrwale prosić, ale także rozpoznawać Bożą wolę i stawać się narzędziami Jego miłosierdzia dla innych.

Na końcu przypowieści Jezus zadaje prowokacyjne pytanie: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. To pytanie jest skierowane do nas. Czy znajdzie wiarę, która nieustannie się modli? Czy znajdzie wiarę, która potrafi wspierać słabszych braci? Czy znajdzie wiarę, która wyraża się nie tylko w słowach skierowanych do Boga, ale także w czynach skierowanych do bliźniego?

Wszystkie twoje paciorki, modlitwy, zamówione msze święte są niczym, jeśli nie ma w tobie miłości Boga obecnego w twoim bliźnim. Nie kochasz Boga, jeśli nie jesteś życzliwy, przebaczający, po prostu dobry i jeśli jest w tobie nawet odrobina zawiści, złośliwości, zazdrości czy nieżyczliwości.

Do Alicji Lenczewskiej Jezus powiedział:

Cóż ty nazywasz modlitwą? Czy tylko deklaracje słowne? Każdy dobry czyn z określoną intencją w sercu jest bardziej modlitwą niż potoki słów wyrażających prośbę. Modlitwą w czyjejś intencji jest myśl, pragnienie dobra dla tej osoby. Jeśli do tego pragnienia potrafisz dołączyć jakieś własne dobro, którym się dzielisz – siła takiej modlitwy jest tym większa”.  – Alicja Lenczewska, "Świadectwo”, 514

Prośmy dziś Pana, aby nauczył nas tak prosić o Jego pomoc, byśmy sami nie stawali się głusi na prośby innych. Niech nasza modlitwa będzie jak uniesione ręce Mojżesza – wytrwała, wspierana przez braci i prowadząca do prawdziwego zwycięstwa dobra w naszym życiu i w świecie.


Homilia III

Walka i Zmęczenie

Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli dotyka tematu fundamentalnego dla życia wiary – wytrwałości w modlitwie i działaniu. Z jednej strony mamy wstrząsający obraz bitwy i zmęczonego Mojżesza, z drugiej – natrętną wdowę i wezwanie do nieustającej modlitwy, a w tle list św. Pawła, który stawia przed nami Słowo Boże jako siłę i oręż.

Wszyscy znamy to uczucie: walka jest długa, a siły słabną. Czy to w życiu osobistym, w trudnościach małżeńskich, w zmaganiach z chorobą, czy w dążeniu do sprawiedliwości – przychodzi moment, kiedy ręce opadają, tak jak Mojżeszowi w Refidim. Czasem wydaje się, że nasze modlitwy, nasze wołanie do Boga, jest jak "groch o ścianę".

1. Ręce w Górze: Modlitwa i Wspólnota (Wj 17,8-13)

Pierwsze czytanie ukazuje nam dramatyczną scenę. Walka z Amalekitami nie jest wygrana siłą mięśni samego Jozuego, ale podniesionymi rękami Mojżesza. To symbol modlitwy wstawienniczej – uniesionych rąk, które jak anteny chwytają moc z nieba i przekazują ją na pole bitwy.

Ale zwróćmy uwagę na kluczowy moment: Mojżesz się męczy. To jest bardzo ludzki obraz. Nawet największy prorok, ten, który rozmawiał z Bogiem jak z przyjacielem, nie jest nadczłowiekiem. Jego ręce drętwieją, opadają, a wtedy szala zwycięstwa przechyla się na stronę wroga.

Co dzieje się dalej? Aaron i Chur podpierają go. Modlitwa, wstawiennictwo, walka duchowa – to nie jest samotna dyscyplina. Potrzebujemy obok siebie Aarona i Chura, potrzebujemy wspólnoty, która podeprze nasze „opadające ręce”. Kiedy Twoja wiara słabnie, kiedy modlitwa staje się ciężarem, Bóg stawia obok Ciebie ludzi, by Cię podtrzymali. I odwrotnie: kiedy widzisz brata czy siostrę, których ręce opadają, to Twój moment, by być dla nich podparciem, aby wspólnie, aż do zachodu słońca, utrzymać modlitwę.

2. Trwaj w Słowie: Oparcie w Fundamencie (2 Tm 3,14-4:2)

Drugi filar wytrwałości znajdujemy w słowach św. Pawła do Tymoteusza. Paweł wzywa do trwania w tym, czego się nauczyliśmy. Fundamentem jest Słowo Boże, Pisma Święte, które mogą nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu.

Jeśli ręce Mojżesza symbolizują sam akt modlitwy i wsparcia w wierze, to Pismo Święte jest kamieniem, na którym Mojżesz usiadł, aby odpocząć i trwać. Słowo Boże jest narzędziem do nauczania, przekonywania, poprawiania i kształcenia w sprawiedliwości. Kiedy walka wydaje się bezsensowna, a cel odległy, to Słowo nam przypomina, kim jesteśmy i do czego jesteśmy powołani. Ono nas wyposaża, czyni "doskonałymi, przysposobionymi do każdego dobrego czynu".

Wytrwałość w modlitwie musi mieć swoje źródło w trwaniu w prawdzie Słowa.

3. Natrętna Modlitwa i Głuche Serce (Łk 18,1-8)

Przypowieść o sędzi i wdowie jest radykalna. Jezus zachęca do zawsze modlenia się i nieustawania. Sędzia jest niesprawiedliwy, bo nie boi się Boga i nie liczy się z ludźmi. Wdowa jest natrętna, bo jest bezsilna i zdesperowana. Modlitwa nieustanna jest wyrazem tej desperacji i zarazem głębokiej wiary, że tylko Bóg może nas obronić.

A jednak, tekst, który nam towarzyszy, stawia tu ważne pytanie: "Kto puka, temu otworzą..."

Czy nie jest tak, że my, prosząc Boga, sami stajemy się jak ten niesprawiedliwy sędzia w relacjach z bliźnimi? Modlimy się: „i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy...”. A autor tekstu stawia wezwanie: „wysłuchaj naszych próśb i modlitw, tak jak i my wysłuchujemy innych..."

Jeśli my, chociaż na małą skalę, stajemy się głusi na prośby naszych dzieci, współpracowników, podwładnych, czy nawet "interesantów", którzy przychodzą do nas z problemem – to czy mamy prawo oczekiwać od Boga, że natychmiast nas wysłucha? Czy nasze serce nie jest czasem egoistyczne i głuche, zajęte tylko własnymi potrzebami i walkami?

Wytrwałość w modlitwie ma być naszą lekcją pokory. Wdowa przychodziła, wiedząc, że nie ma innego ratunku. Modlitwa nie jest czarodziejską formułą, ale uznaniem naszej zależności od Boga i jednocześnie otwarciem na potrzeby tych, którzy wołają do nas.

Czy znajdzie wiarę?

Jezus kończy przypowieść pytaniem, które jest jak piorun: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?"

Ta wiara to nie tylko mechaniczne powtarzanie modlitw, ale ta postawa wytrwałości, miłości i otwarcia, którą widzieliśmy w tych trzech czytaniach:

  1. Wytrwałość w modlitwie – by ręce nie opadły.
  2. Wsparcie we wspólnocie – by podeprzeć te opadające ręce.
  3. Trwanie w Słowie – by modlitwa miała solidny fundament.
  4. Uważność na bliźniego – by prosić Boga o miłosierdzie, samemu będąc miłosiernym i słuchającym.

Prośmy Pana, by nauczył nas, jak – prosząc Go o pomoc – nie być głuchymi na prośby innych. Niech nasze serce, wsparte Słowem i wspólnotą, będzie zawsze gotowe do modlitwy i czynu.

piątek, 10 października 2025

XXVIII Niedziela w ciągu roku – C

 2Krl 5,14-17

Odszedł więc Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi! On zaś odpowiedział: Na życie Pana, przed którego obliczem stoję – nie wezmę! Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu.

2Tm 2,8-13

Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.

Łk 17,11-19

Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.


 

Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami ...

Syryjski wódz Naaman chciał i umiał okazać wdzięczność za uzdrowienie. Niewierny i pogardzany przez prawowiernych Żydów, trędowaty Samarytanin także wiedział, co to jest wdzięczność. Ale, czy ja wiem, co to jest wdzięczność? Jakże często wołam o pomoc? Jakże często się jej domagam, a nawet żądam ... ale zwrotu "dziękuję bardzo" nie ma w moim słowniku.

Albo z innej strony

... co dobrego zrobiłeś?

Jezus nie był obojętny na wołanie i potrzebę, na biedę drugiego człowieka. Nie był głuchy, nie udawał, że nie słyszy, nie widzi, nie ma czasu ... Nikomu, kto prosił, kto był w potrzebie, kto był w niedostatku nie odmawiał, nie lekceważył, nie przechodził obok ... A ja? Czy widzę, czy słyszę, czy zauważam? Czy też udaję, że nie ma sprawy, że nie mam czasu, że jestem zajęty ... A może nawet do głowy mi nie przyjdzie, że mogę, że leży to w zasięgu moich możliwości ...? Może nawet nie pomyślę o tym, że mógłbym pomóc? Jeden z moich znajomych widząc kiedyś człowieka w potrzebie zareagował w bardzo "modny" sposób, mówiąc cynicznie i "żartobliwie": "Nie mój cyrk, nie moje małpy". I był bardzo zadowolony z użytego wyrażenia. Życzę jemu i wszystkim innym podobnym żartownisiom, aby i im ktoś kiedyś odpowiedział w równie cyniczny i "żartobliwy" sposób: "Nie mój cyrk, nie moje małpy".

Czy bieda tego świata, to naprawdę nie twoja sprawa?!?!?

Ejże, człowieku pewny siebie, czy to, aby nie ty potrzebujesz pomocy?

Czy to, aby nie twoje sumienie zostało dotknięte trądem i paraliżem?

wstrząsająca statystyka ...

Co 3 sekundy ktoś na świecie umiera z głodu...

A ty, ile jedzenia dzisiaj zniszczyłeś, wyrzuciłeś, ile dobra zmarnowałeś...?

Czy aby na pewno nie twój cyrk i nie twoje małpy?


Homilia alternatywna

Jezu, Mistrzu, ulituj się nad nami! Ta prośba, wyrywająca się z dziesięciu gardeł dotkniętych chorobą i wykluczeniem, rozbrzmiewa dziś w naszych sercach. Scena, której jesteśmy świadkami, rozgrywa się na pograniczu – zarówno geograficznym, jak i społecznym. Jezus przekracza granicę między Judeą a Samarią, a na Jego drodze stają ludzie, którzy sami są żywą granicą – trąd czynił z nich społecznych wygnańców, zmuszonych do życia w fizycznym i duchowym marginesie.

Dziesięciu zostaje uzdrowionych. Słowo Jezusa, „Idźcie, pokażcie się kapłanom”, jest dla nich wezwaniem do wiary. Nie zostają oczyszczeni w momencie wypowiedzenia tych słów, ale gdy szli. Uzdrowienie przychodzi w drodze, w posłuszeństwie, w zawierzeniu słowu, które nie zostało jeszcze poparte widzialnym cudem. To pierwszy, fundamentalny akt wiary – zaufanie Słowu, nawet gdy jeszcze nie widzi się jego owoców.

I oto dzieje się coś, co zdumiewa samego Jezusa. Dziewięciu, zgodnie z prawem, biegnie do kapłanów, by potwierdzili ich czystość i przywrócili im miejsce w społeczności. Ich reakcja jest poprawna, religijnie uzasadniona. Ale jeden, Samarytanin, człowiek podwójnie wykluczony – przez trąd i przez swoje pochodzenie – łamie ten schemat. On, zamiast biec do urzędu kapłańskiego, zawraca. Jego nogi niosą go z powrotem do Źródła łaski. On rozumie, że prawdziwe oczyszczenie nie jest jedynie kwestią rytualnego zezwolenia, ale spotkaniem z żywym Bogiem, który działa w Jezusie z Nazaretu. Jego wdzięczność jest spontanicznym, pełnym emocji ruchem serca, które rozpoznało nie tylko dar, ale i Dawcę.

I tu pojawia się pytanie, które stawia nam Jezus: „Gdzie jest dziewięciu?”. To nie jest pytanie wypływające z urażonej dumy, ale z pasterskiego smutku. Gdzie są ci, którzy otrzymali tę samą łaskę? Dlaczego w ich radości z odzyskanego zdrowia i miejsca w społeczeństwie zabrakło miejsca na chwilę adoracji, na osobiste „dziękuję” skierowane do Boga?

Wdzięczność jako powrót do Źródła

Czyż my, „dziewięciu”, nie jesteśmy często podobni? Jak często nasza modlitwa to nieprzerwany katalog próśb: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami… nad moją rodziną, nad moim zdrowiem, nad moją pracą”. A kiedy łaska przychodzi, kiedy kryzys mija, kiedy otrzymujemy to, o co prosiliśmy, nasza uwaga natychmiast przenosi się na kolejne wyzwania. Biegniemy do naszych „kapłanów” – do codziennych obowiązków, planów, trosk – zapominając zawrócić i upaść na twarz u stóp Tego, który jest Źródłem wszelkiego dobra.

Samarytanin uczy nas, że wdzięczność nie jest jedynie społecznym obowiązkiem czy zwykłą uprzejmością. Jest ona najgłębszym wyrazem wiary. To akt uznania, że jesteśmy obdarowywani, że nasze życie jest darem. Jezus mówi do niego: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Zauważmy: wszyscy zostali oczyszczeni, ale temu jednemu Jezus mówi o uzdrowieniu. Owo pełne uzdrowienie, które dotyka nie tylko ciała, ale i ducha, dokonuje się właśnie w momencie powrotu, w akcie wdzięcznej adoracji. Jego wiara stała się pełna, ponieważ zakończyła się uwielbieniem.

Od wdzięczności do współczucia

Ta ewangeliczna scena ma jednak drugie dno, które każe nam wyjść poza refleksję nad naszą osobistą relacją z Bogiem. Jezus, Mistrz, który się lituje, staje się dla nas wzorem. On nie przeszedł obojętnie. Usłyszał krzyk z marginesu, z pogranicza, z miejsca, gdzie inni mogliby nie chcieć się zapuszczać. Jego spojrzenie dostrzegło nie tylko chorobę, ale i godność tych ludzi.

I tutaj dotykamy pytania, które postawić sobie należy: „Czy bieda tego świata, to naprawdę nie twoja sprawa?”. To pytanie jest głęboko zakorzenione w duchowości wdzięczności. Jeśli naprawdę rozpoznaję, że wszystko, co mam, jest darem – życie, zdrowie, talenty, bezpieczeństwo – to jakże mogłoby to nie rodzić w moim sercu odpowiedzialności za tych, którzy tych darów są pozbawieni?

Czy naprawdę możemy mówić: „Nie mój cyrk, nie moje małpy”, gdy patrzymy na krzywdę dziecka, samotność starszej osoby, desperację uchodźcy, głód w krajach dotkniętych wojną? Czy Chrystus, który wszedł w nasz ludzki „cyrk” i wziął na siebie ciężar wszystkich naszych „małp”, pozwalałby nam na taki dystans?

Nie chodzi tu o narzucanie poczucia winy, które paraliżuje, ale o obudzenie wrażliwości sumienia, która wypływa z wdzięczności. Skoro ja zostałem tak hojnie obdarowany, jakże nie mam się dzielić? Skoro moje wołanie o litość zostało wysłuchane, jakże mogę być głuchy na wołanie innych?

Papież Franciszek nieustannie przypominał nam, że jesteśmy powołani, by być „Kościołem wychodzącym ku biednym”, który przekracza granice obojętności i dociera na peryferie egzystencjalne. Nie chodzi o to, byśmy sami, pojedynczo, rozwiązali wszystkie problemy świata. Chodzi o to, byśmy – jako wspólnota wierzących – mieli oczy i serca otwarte. Byśmy, jak ów Samarytanin, potrafili zawrócić z drogi naszych wygodnych rutyn i upaść na twarz w służbie przy nogach naszych cierpiących braci i sióstr. Czasem będzie to wielka pomoc materialna, innym razem zwykły uśmiech, wysłuchanie, modlitwa, czy po prostu bycie obok.

Zakończenie

Drodzy bracia i siostry, w tej Eucharystii, która jest największym dziękczynieniem (gr. eucharistein – dziękować), Chrystus ponownie przychodzi na pogranicza naszych serc. On leczy trąd naszego egoizmu, niewdzięczności i obojętności. On nas oczyszcza, gdy idziemy w posłuszeństwie wiary.

Prośmy dziś o łaskę bycia jak ów Samarytanin. Abyśmy, otrzymawszy niezliczone dary, zawsze potrafili zawracać do ich Źródła z sercem pełnym uwielbienia. I aby ta wdzięczność, wypływająca z naszego spotkania z Chrystusem, przemieniała nas w ludzi wrażliwych, miłosiernych i gotowych nieść Jego litość wszystkim, którzy wołają z marginesów naszego świata. Niech nasza wiara, wyrażona w dziękczynieniu i służbie, przynosi nam pełne uzdrowienie. Amen.


6 propozycji homilii opartych na dzisiejszych czytaniach liturgicznych

Homilia 1: "Wdzięczność, która zbawia"

Temat: Prawdziwe uzdrowienie dokonuje się przez wiarę wyrażoną w wdzięczności.

Plan:

  1. Wprowadzenie:Zastanawiamy się, dlaczego tylko jeden trędowaty wrócił, by podziękować. Współczesny świat promuje roszczeniową postawę; brak wdzięczności jest chorobą duchową.
  2. Rozwinięcie:
    • Ewangelia:Jezus uzdrawia dziesięciu, ale tylko jeden – Samarytanin, obcy – wraca, by oddać chwałę Bogu. Jego wdzięczność jest wyrazem autentycznej wiary. Słowa Jezusa: "twoja wiara cię uzdrowiła" wskazują, że prawdziwe uzdrowienie jest pełne, gdy łączy się z relacją z Bogiem.
    • 2 Księga Królewska:Naaman, uzdrowiony z trądu, również wraca do Elizeusza, by wyznać wiarę w Boga Izraela i złożyć Mu ofiarę. Jego uzdrowienie prowadzi do nawrócenia.
  3. Praktyczne zastosowanie:Czy potrafimy dostrzegać dobro, które codziennie otrzymujemy od Boga? Czy mamy w sercu wdzięczność za dar życia, zdrowia, wiary? Praktykujmy codzienne dziękczynienie – nawet za najmniejsze łaski.
  4. Zakończenie:Mszę Świętą, która jest Eucharystią (z gr. eucharisteo – dziękuję), sprawujmy z sercami pełnymi wdzięczności. Nie bądźmy jak dziewięciu, którzy otrzymali łaskę i poszli dalej swoją drogą.

Homilia 2: "Wiara, która przekracza granice"

Temat: Łaska Boża jest powszechna i dostępna dla wszystkich, którzy mają serce otwarte na wiarę.

Plan:

  1. Wprowadzenie:W czytaniach bohaterami są "obcy" – Naaman (Syryjczyk) i Samarytanin. W czasach Jezusa Samarytanie byli pogardzani przez Żydów. Bóg patrzy inaczej.
  2. Rozwinięcie:
    • Ewangelia:Samarytanin okazuje się wzorem wiary i wdzięczności. Jego pochodzenie nie ma znaczenia; liczy się postawa serca. Jezus podkreśla ten kontrast: "tylko ten cudzoziemiec".
    • 2 Księga Królewska:Naaman, wódz wrogiego narodu, zostaje uzdrowiony i wyznaje: "na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem". Bóg działa poza granicami narodu wybranego.
  3. Praktyczne zastosowanie:Czy nasza wiara jest otwarta i wolna od uprzedzeń? Czy potrafimy dostrzec działanie Boga w ludziach innych narodowości, wyznań czy poglądów? Bóg szuka wiary wszędzie.
  4. Zakończenie:Kościół jest powszechny (katolicki), czyli dla wszystkich. Dziękujmy Bogu za tę powszechność i prośmy o serce otwarte na każdego człowieka.

Homilia 3: "Droga do uzdrowienia: posłuszeństwo wiary"

Temat: Uzdrowienie wymaga współpracy z łaską Bożą, która często przychodzi przez posłuszeństwo słowu Boga.

Plan:

  1. Wprowadzenie:Zarówno Naaman, jak i trędowaci muszą wykonać konkretne, czasem dziwne działania, by doświadczyć uzdrowienia. Wiara nie jest bierna, ale domaga się odpowiedzi.
  2. Rozwinięcie:
    • 2 Księga Królewska:Naaman początkowo się buntuje ("Czyż Abana i Parpar, rzeki damasceńskie, nie są lepsze...?"), ale gdy z pokorą zanurza się w Jordanie, zostaje uzdrowiony. Jego posłuszeństwo otwiera drogę łasce.
    • Ewangelia:Trędowaci słyszą od Jezusa: "Idźcie, pokażcie się kapłanom". Zaufali i w drodze zostali oczyszczeni. Ich posłuszeństwo było aktem wiary.
  3. Praktyczne zastosowanie:W jakich sferach życia Bóg wzywa mnie do posłuszeństwa? Może przez głos sumienia, nauczanie Kościoła, czy słowo Ewangelii? Zaufajmy, że Jego drogi – choć czasem niezrozumiałe – prowadzą do prawdziwego uzdrowienia.
  4. Zakończenie:Jak trędowaci, idźmy w posłuszeństwie wiary, a w drodze odkryjemy, że Bóg już działa i uzdrawia nasze życie.

Homilia 4: "Pamiętaj na Jezusa Chrystusa"

Temat: W cierpieniu i codzienności naszą siłą jest pamięć o zmartwychwstałym Chrystusie.

Plan:

  1. Wprowadzenie:Często, jak trędowaci, wołamy: "Jezu, ulituj się nad nami!" w chwilach choroby, trudu, kryzysu. Gdzie szukać nadziei?
  2. Rozwinięcie:
    • 2 List do Tymoteusza:Św. Paweł w więzieniu zachęca: "Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On powstał z martwych". To fundament nadziei. Nawet w kajdanach głosi Ewangelię, bo "słowo Boże nie uległo skrępowaniu".
    • Ewangelia:Dziesięciu woła o litość, ale tylko jeden "pamięta" o tym, by wrócić i podziękować. Jego pamięć o Dawcy łaski prowadzi do pełni uzdrowienia.
  3. Praktyczne zastosowanie:W chwilach zwątpienia i trudu powtarzajmy imię Jezus. "Pamiętanie" na Niego to nie sentymentalne wspomnienie, ale ufne zawierzenie Jego mocy zmartwychwstania. On jest wierny, nawet gdy my bywamy słabi.
  4. Zakończenie:Niech Eucharystia, w której uobecnia się śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, będzie naszym "pamiętaniem" i źródłem niewzruszonej nadziei.

Homilia 5: "Dar i odpowiedź"

Temat: Bóg daje nam siebie jako dar; naszą odpowiedzią ma być wdzięczność, a nie próba "zapłacenia".

Plan:

  1. Wprowadzenie:W relacjach międzyludzkich często liczymy się: "ty mi, ja tobie". Chcemy "zapłacić" za dobro, by nie być dłużnikiem. Czy tak budujemy relację z Bogiem?
  2. Rozwinięcie:
    • 2 Księga Królewska:Naaman chce wręczyć Elizeuszowi hojne dary. Prorok stanowczo odmawia: "nie wezmę!". Łaska Boga jest darmowa, nie można jej kupić.
    • Ewangelia:Samarytanin nie przynosi Jezusowi daru materialnego, ale dar swojego serca – wdzięczność i uwielbienie. To jest odpowiedź, której Bóg pragnie.
  3. Praktyczne zastosowanie:Czy nie próbuję czasem "opłacić" Boga przez dobre uczynki, zamiast przyjąć Jego miłość jako dar i odpowiedzieć miłością? Prawdziwa pobożność wypływa z wdzięcznego serca, a nie z chęci spełnienia obowiązku.
  4. Zakończenie:Na Mszy Świętej przynosimy chleb i wino – symbole naszego życia. Bóg przyjmuje je i przemienia w największy Dar – Ciało i Krew swojego Syna. Jakaż to powinno wzbudzić w nas wdzięczność!

Homilia 6: "Od oczyszczenia do wyznania wiary"

Temat: Prawdziwe spotkanie z Bogiem prowadzi do przemiany życia i radykalnego wyznania wiary.

Plan:

  1. Wprowadzenie:Uzdrowienie z trądu w Biblii to symbol oczyszczenia z grzechu i powrotu do wspólnoty. To dopiero początek drogi.
  2. Rozwinięcie:
    • Ewangelia:Samarytanin nie tylko zostaje oczyszczony z choroby. Jego powrót do Jezusa i upadnięcie na twarz to akt uwielbienia i wyznania wiary w Jezusa jako Pana.
    • 2 Księga Królewska:Dla Naamana uzdrowienie jest początkiem nawrócenia. Odtąd będzie składał ofiarę tylko Panu Bogu. Prosi nawet o ziemię izraelską, by móc czcić prawdziwego Boga.
  3. Praktyczne zastosowanie:Sakrament chrztu i pokuty oczyszcza nas z grzechu. Ale czy to oczyszczenie prowadzi mnie do głębszego wyznania wiary? Do zmiany życia? Do publicznego przyznawania się do Boga?
  4. Zakończenie:Nie poprzestawajmy na samym "oczyszczeniu". Jak Samarytanin i Naaman, idźmy dalej – do osobistego spotkania z Jezusem i do radosnego wyznania: "Prawdziwie, jest Bóg w Izraelu – w Jezusie Chrystusie!"

 


piątek, 3 października 2025

XXVII Niedziela w ciągu roku – C

 Ha 1,2-3; 2,2-4

Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz? Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie. Odpowiedział Pan tymi słowami: Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności.

2Tm 1,6-8.13-14

Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.

Łk 17,5-10

Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.



Homilia I

Gdyby wiara wasza była jak ziarno gorczycy

Rzeczywiście, gdyby wiara moja była chociażby jak ziarno gorczycy mógłbym góry przenosić ... Ale niestety nie jest i dlatego niejednokrotnie tak bardzo cierpię, bo nie umiem zaufać Bogu, bo za bardzo liczę na własne siły, na moje koneksje, znajomości i układy, na mój spryt i przebiegłość... I co więcej, uważam się za wierzącego, za kogoś, komu należy się szacunek i takie lub inne "Boże usługi". Nie ma we mnie pokory sługi, ani wiary dziecka. Nie ma we mnie radości i prostoty. Jest nadal skomplikowane balansowanie pomiędzy dobrem, a złem, pomiędzy obowiązkiem, a przykazaniem, pomiędzy tym co muszę, a tym co mogę... I dlatego za Habbakukiem powtarzam: „Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz?

Zastanawiam się więc uczciwie i rzeczowo; dlaczego moja wiara jest taka słaba i mała? Zastanawiam się coraz bardziej i dochodzę do wniosku, że jest to wynik zaniedbania i lekceważenia z mojej strony. Ja jej po prostu nie rozwijam, nie pielęgnuję. Uznałem ją –już kiedyś, dawno temu- za coś gotowego, za coś, w co zostałem wyposażony i coś, co jest statyczne. A przecież wiara jest jak ziarno i domaga się troski, rozwoju, pielęgnacji, doglądania, pogłębiania. Wiara nie jest meblem, który się raz kupiło i postawiło pod ścianą. Wiara jest rzeczywistością dynamiczną i zarazem osobistą. To ja mam ją rozwijać, to ja mam ją pogłębiać, to ja mam czynić ją żywą i znaczącą w moim życiu. A skoro odłożyłem ją –jak świąteczne ubranie- na półkę i używam tylko od czasu do czasu, „na niedzielę” lub rzadziej, „od święta” to czemu się dziwię, że zbutwiała, że stała się przykrótka i po prostu mi „nie leży”?

I dlatego w moim stosunku do Boga jestem letni i nijaki, w moim stosunku do człowieka, jestem egoistyczny i zachłanny, jestem obojętny i pokrętny w moim życiu codziennym i stale się tylko domagam i żądam, skarżę i narzekam. Rok za rokiem mija bezpowrotnie, a w moim życiu nic się nie zmienia, bo wiara mis się sfilcowała, bo zjadły ją mole codziennych trosk, grzechów i upadków. A wiara to przecież wierność i zaufanie, a w moim życiu nie ma, ani jednego ani drugiego. Jest tylko pokrętne kombinowanie, jakby tu wyjść na swoje. I dlatego proszę razem z Apostołami:

Panie, przymnóż mi wiary, umocnij moją nadzieję

i miłość uczyń prawdziwą, a nie egoistyczna, nie obłudną.


Homilia alternatywna II

“Słudzy nieużyteczni jesteśmy”

Gdy Apostołowie proszą Jezusa: „Przymnóż nam wiary”, spodziewamy się, że Mistrz poda im jakąś mistyczną formułę, da specjalne błogosławieństwo, albo przynajmniej obieca modlitwę w ich intencji. Tymczasem Jezus odpowiada w sposób, który może nas zaskoczyć. Mówi o wierze jak o ziarnku gorczycy – czymś malutkim, niepozornym – i natychmiast przechodzi do przypowieści o słudze, który wykonuje swoje obowiązki.

Czyżby Chrystus nie zrozumiał prośby Apostołów? A może właśnie zrozumiał ją lepiej, niż oni sami rozumieli?

Gdy mówimy o wierze, często wyobrażamy ją sobie jako rodzaj duchowej mocy, która pozwala nam dokonywać niezwykłych rzeczy. „Gdybym miał więcej wiary – myślimy – moje życie wyglądałoby inaczej. Rozwiązałbym swoje problemy, uzdrowił relacje, może nawet przenosiłbym góry”. Tymczasem Jezus kieruje naszą uwagę w zupełnie innym kierunku – ku codzienności, ku zwykłym obowiązkom, ku postawie służby.

Przypowieść o słudze, który po całym dniu pracy nie siada do stołu, ale dalej służy swemu panu, może budzić nasz opór. Wydaje się niesprawiedliwa, sprzeczna z naszym poczuciem praw pracowniczych. Ale Jezus nie mówi tu o relacjach społecznych, lecz o postawie wobec Boga.

„Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” – te słowa są kluczem do zrozumienia dzisiejszej Ewangelii. Wiara nie jest magiczną różdżką, która spełnia nasze życzenia. Prawdziwa wiara to postawa ufnego zawierzenia, która wyraża się nie w nadzwyczajnych czynach, ale w wierności w tym, co zwyczajne.

Gdy ogrodnik sadzi ziarno gorczycy, nie staje nad nim i nie wydaje rozkazów. Podlewa je, chroni przed chwastami, zapewnia dostęp do słońca – i czeka. Tak też jest z wiarą. Nie chodzi o to, by jej „mieć więcej”, ale by pozwolić jej wzrastać poprzez codzienne, często niewidoczne wybory.

Gdy przychodzimy do kościoła w niedzielę, mimo zmęczenia – to jest wiara.
Gdy przebaczamy komuś, kto nas zranił – to jest wiara.
Gdy modlimy się, chociaż wydaje się, że Bóg milczy – to jest wiara.
Gdy pozostajemy wierni swoim obowiązkom, chociaż nikt nie widzi i nie chwali – to jest wiara.

Wiara nie jest dodatkiem do życia, ozdobą na niedzielę. Jest korzeniem, który czerpie wodę życia nawet w czasie suszy. Jezus nie obiecuje nam, że dzięki wierze unikniemy trudności. Obiecuje coś znacznie ważniejszego – że nawet w najtrudniejszych chwilach nie będziemy sami.

W drugim czytaniu św. Paweł przypomina Tymoteuszowi: „Odnowię w tobie dar Boży”. To nie my jesteśmy źródłem wiary – to Bóg nieustannie ją w nas odnawia. Naszym zadaniem jest nie zagłuszać tego daru, nie odkładać go na później, ale przyjąć go i pozwolić, by kształtował nasze codzienne wybory.

Może dziś, słysząc tę Ewangelię, czujemy się rozczarowani. Spodziewaliśmy się, że Jezus da nam receptę na wielką wiarę, a On mówi o służbie i wierności. Ale właśnie w tym zawiera się najgłębsza prawda: wiara, która nie prowadzi do pokornej służby, jest jedynie iluzją wiary.

Nie prośmy dziś Boga: „Przymnóż mi wiary, abym dokonywał wielkich rzeczy”. Prośmy raczej: „Panie, przymnóż mi wiary, abym wiernie wypełniał moje codzienne obowiązki. Abym był dobrym mężem, żoną, rodzicem, dzieckiem, współpracownikiem. Abym w zwyczajności moich dni widział niebo”.

Prawdziwa wiara nie objawia się w spektakularnych cudach, ale w cichym szeleście rosnącego ziarna. W codziennym „tak” wypowiadanym Bogu w zwykłych sytuacjach. W postawie sługi, który wie, że wszystko, co ma, jest darem, a wszystko, co czyni, jest odpowiedzią na ten dar.

Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”. Niech te słowa staną się dla nas źródłem pokoju, a nie frustracji. Wystarczy, że jesteśmy wierni. Resztę czyni Bóg.


6 innych propozycji homilii na podstawie czytań z XXVII Niedzieli Zwykłej roku C


Plan 1: Tytuł: Wiara, która przetrwała kryzys

Teza: Prawdziwa wiara nie jest wolna od wątpliwości i pytań, ale właśnie w nich się oczyszcza i umacnia, prowadząc do wytrwałego zawierzenia Bogu.

Wprowadzenie: Przedstawienie powszechności kryzysu wiary. Każdy człowiek wierzący doświadcza momentów, gdy Bóg wydaje się daleki i milczący wobec zła świata.

Pytanie Habakuka (I czytanie):

Analiza modlitwy proroka: “Dokądże, Panie?” – to wołanie pełne bólu i frustracji.

Habakuk nie poddaje się, ale prowadzi uczciwy dialog z Bogiem. Jego wiara jest na tyle silna, że może zmierzyć się z wątpliwościami.

Odpowiedź Boga i nasza postawa (I czytanie):

Bóg nie gani proroka za pytania. Daje odpowiedź: “Zapisz widzenie… jeśli się opóźnia, ty go oczekuj”.

Klucz: wiara to cierpliwe, wytrwałe oczekiwanie (czuwanie) na wypełnienie się Bożych obietnic, nawet gdy się “opóźniają”.

Wiara jako dar i zadanie (Ewangelia i II czytanie):

Prośba apostołów: “Przymnóż nam wiary” jest naszą prośbą. Jezus odpowiada, że nawet mała, jak ziarnko, wiara czyni cuda.

Paweł zachęca Tymoteusza, by “rozpalił na nowo charyzmat Boży” – wiara jest darem, który trzeba nieustannie ożywiać.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Nasza wiara nie musi być wolna od pytań. Prawdziwa wiara to taka, która mimo kryzysów, trwa, woła, oczekuje i jest posłuszna Bogu jak sługa. Gdzie ja stawiam Bogu pytania jak Habakuk? Czy pielęgnuję i “rozpalam” dar mojej wiary?


Plan 2: Tytuł: Żyć wiarą, a nie widzeniem

Teza: Chrześcijanin jest powołany, by kierować się w życiu wiernością Bogu i Jego słowu, a nie widocznymi, natychmiastowymi efektami czy sukcesami.

Wprowadzenie: Pokusa, by oceniać wiarę i działanie Boga po ludzkich, spektakularnych sukcesach (uzdrowienia, rozwiązanie problemów). Gdy ich nie widać, wiara słabnie.

Wizja na czas oznaczony (I czytanie):

Bóg każe zapisać widzenie, które wypełni się w swoim czasie. Sprawiedliwy ma żyć “dzięki swej wierności”, a nie dzięki widocznemu triumfowi.

Nauka: nasze życie ma być wierne obietnicy, nawet gdy jej nie widzimy zrealizowanej.

Wiara gorczycy a życie codzienne (Ewangelia):

Jezus łączy wiarę zdolną do czynienia cudów z przypowieścią o zwykłej, codziennej służbie.

Przesłanie: Cudowna wiara znajduje swój wyraz nie w spektakularnych osiągnięciach, ale w wiernym wypełnianiu zwykłych obowiązków (“wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”).

Strzeżenie depozytu wiary (II czytanie):

Paweł zachęca do strzeżenia “dobrego depozytu” wiary. Depozyt to skarb powierzony, a nie przez nas wytworzony.

Wierność polega na strzeżeniu i przekazywaniu tego depozytu, a nie na szukaniu nadzwyczajnych doświadczeń.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Bóg pyta nas dziś o wierność w codzienności. Czy jestem wierny w małych obowiązkach, w modlitwie, gdy nie czuję natychmiastowej odpowiedzi, w moralności, gdy nikt nie widzi? To jest prawdziwy sprawdzian wiary.


Plan 3: Tytuł: Od bojaźni do mocy – duch chrześcijanina

Teza: Duch Święty, którego otrzymaliśmy, uwalnia nas od ducha lęku i obdarza mocą, abyśmy z odwagą świadczyli o Ewangelii w świecie pełnym trudności.

Wprowadzenie: Wszechobecna pokusa lęku: przed przyszłością, chorobą, opinią publiczną, prześladowaniem za wiarę. Jak temu zaradzić?

Dar, który mamy (II czytanie):

Stanowcze stwierdzenie Pawła: “Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy, miłości i trzeźwego myślenia”.

To jest nasza chrześcijańska tożsamość. Lęk nie pochodzi od Boga. Mamy w sobie Jego moc.

Weź udział w trudach (II czytanie i I czytanie):

Paweł wzywa, by “wziąć udział w trudach… dla Ewangelii”. Habakuk opisuje świat pełen waśni i ucisku.

Chrześcijaństwo nie obiecuje życia bez trudności, ale daje moc, by je znosić z miłością i trzeźwym osądem.

Pokorna moc służby (Ewangelia):

Przypowieść o słudze pokazuje, skąd czerpać siłę: z postawy pokornej służby. Pycha i lęk idą w parze. Pokorna wiara oparta na Bogu jest wolna od lęku.

Wiara jak ziarnko gorczycy – mała, ale pełna Bożej mocy.

Zakończenie/Punkty do refleksji: W jakich obszarach mojego życia pozwalam rządzić się lękowi? Czy pamiętam, że mam w sobie Ducha Mocy? Przez chrzest i bierzmowanie otrzymałem ten dar. Czas go “rozpalić na nowo”.


Plan 4: Tytuł: Cierpliwe oczekiwanie w świecie instant

Teza: W kulturze natychmiastowości Bóg uczy nas cnoty cierpliwego oczekiwania, które jest aktywnym trwaniem w wierze i wierności.

Wprowadzenie: Żyjemy w świecie “instant” – wszystko chcemy mieć od razu: informacje, zakupy, rozwiązania problemów. To przenosi się na naszą relację z Bogiem.

“Jeśli się opóźnia, ty go oczekuj” (I czytanie):

To kluczowy fragment. Bóg nie działa zawsze w naszym tempie. Jego czas jest inny.

Czekanie Boga nie jest biernością z Jego strony, ale częścią Jego pedagogiki. Nasze zadanie to “oczekiwać” – czyli ufać.

Wiara, która nie wymusza (Ewangelia):

Prośba o więcej wiary jest dobra, ale Jezus koryguje rozumienie. Wiara to nie magiczna moc, by rozkazywać Bogu, lecz postawa zawierzenia, która pozwala Bogu działać.

Pokora sługi (“wykonaliśmy to, co powinniśmy”) to postawa człowieka, który wie, że nie wszystko zależy od niego i jego timeline’u.

Wytrwałość w cierpieniu (II czytanie):

Wezwanie do niesienia “trudów i przeciwności dla Ewangelii” to szkoła cierpliwości. To w trudnościach uczymy się najgłębiej ufać.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Gdzie się niecierpliwię w mojej relacji z Bogiem? Modlitwa nie wysłuchana od razu? Rozwiązanie problemu, które się opóźnia? Bóg mówi: “Oczekuj z wiarą”. Cierpliwość jest aktem zaufania.


Plan 5: Tytuł: Wiara, która działa przez miłość

Teza: Autentyczna wiara, choćby najmniejsza, nie zamyka się w sobie, ale wyraża w konkretnej, pokornej służbie bliźniemu, inspirowanej miłością.

Wprowadzenie: Czasem oddzielamy wiarę jako sprawę “prywatną” od codziennych czynów. Dzisiejsze czytania pokazują ich nierozerwalny związek.

Wiara i morwa (Ewangelia – pierwsza część):

Jezus mówi o sile wiary, która dokonuje niemożliwego. To wiara, która ma realny wpływ na świat.

Wiara i służba (Ewangelia – druga część):

Natychmiast Jezus przechodzi do przypowieści o słudze. Moc wiary znajduje swój cel w służbie.

Czynienie cudów nie daje nam prawa do chwały. Jesteśmy “sługami nieużytecznymi” – nasza służba jest oczywistą odpowiedzią na otrzymaną miłość.

Moc, miłość i trzeźwe myślenie (II czytanie):

Dar Ducha to nie tylko moc, ale i MIŁOŚĆ. To miłość nadaje kierunek mocy wiary.

“Zdrowe zasady” i “trzeźwe myślenie” strzegą przed fanatyzmem i egoizmem. Wiara działa przez miłość w sposób roztropny.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Moja wiara nie jest prawdziwa, jeśli nie przekłada się na konkretną miłość wobec bliźniego. Czy moja modlitwa, uczestnictwo we Mszy znajduje ciąg dalszy w mojej postawie w domu, w pracy, wobec potrzebującego?


Plan 6: Tytuł: Fundamenty życia chrześcijańskiego: Wiara, Nadzieja, Miłość

Teza: Trzy cnoty boskie – wiara, nadzieja, miłość – znajdują swoje mocne oparcie w dzisiejszych czytaniach, ukazując pełnię życia duchowego.

Wprowadzenie: Przypomnienie o trzech cnotach boskich: wiara, nadzieja, miłość. One są sercem życia chrześcijańskiego.

Nadzieja w działaniu Boga (I czytanie):

Habakuk uczy nadziei. Mimo obecnego zła, ufa obietnicy: “wypełnienie jego niechybnie nastąpi”. Nadzieja to cierpliwe oczekiwanie na Boga.

Wiara jako dar i odpowiedź (Ewangelia i II czytanie):

Wiara: Prośba apostołów i odpowiedź Jezusa. To dar, który mamy przyjąć i rozwijać. “Rozpalanie charyzmatu” (2 Tm) to troska o wzrost wiary.

Miłość jako zasada życia (II czytanie i Ewangelia):

Miłość: Paweł wzywa do wzorca “wiary i MIŁOŚCI w Chrystusie Jezusie”. Duch, którego otrzymaliśmy, jest Duchem miłości.

Przypowieść o słudze ukazuje miłość wyrażoną w konkretnej, pokornej służbie, bez oczekiwania na zapłatę.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Te trzy cnoty są jak naczynia połączone. Głęboka wiara rodzi niezachwianą nadzieję w obliczu kryzysów, a ta wyraża się w czynnej miłości wobec Boga i bliźniego. Która z tych cnót wymaga dziś we mnie największej uwagi i troski?



piątek, 26 września 2025

XXVI Niedziela w ciągu roku – C

 Pierwsze Czytanie                                                       Am 6, 1a. 4-7

Lekkomyslność bogaczy
Czytanie z Księgi proroka Amosa.

To mówi Pan wszechmogący:

« Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii. Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory. Fałszywie śpiewają przy dźwiękach harfy i jak Dawid obmyślają sobie instrumenty do grania. Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają, a nic się nie martwią upadkiem domu Józefa. Dlatego teraz ich poprowadzę na czele wygnańców, a zniknie krzykliwe grono hulaków ».

Oto słowo Boże.

Psalm responsoryjny Ps 146 (145), 6c-7. 8-9a. 9bc-10 (R.: por. 2)

Refren: Chwal, duszo moja, Pana, Stwórcę swego.

6  On wiary dochowuje na wieki, *
7  uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych, *
wypuszcza na wolność uwięzionych.

Refren.

8  Pan przywraca wzrok ociemniałym, *
Pan dźwiga poniżonych,
Pan kocha sprawiedliwych, *
9  Pan strzeże przybyszów.

Refren.

Ochrania sierotę i wdowę, *
lecz występnych kieruje na bezdroża.
10 Pan króluje na wieki, *
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.

Refren.

Drugie czytanie                                                              1 Tm 6, 11-16

Zachować przykazanie nieskalane aż do przyjścia Chrystusa
Czytanie z Drugiego Listu świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza.

Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków.

Nakazuję w obliczu Boga, który ożywia wszystko, i Chrystusa Jezusa, Tego, który złożył dobre wyznanie za Poncjusza Piłata, ażebyś zachował przykazanie nieskalane bez zarzutu aż do objawienia się naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Ukaże je we właściwym czasie błogosławiony i jedyny Władca, Król królujących i Pan panujących, jedyny, mający nieśmiertelność, który zamieszkuje światłość niedostępną, którego żaden z ludzi nie widział ani nie może zobaczyć: Jemu cześć i moc wiekuista. Amen.

Oto słowo Boże.

Śpiew przed Ewangelią                                                  2 Kor 8, 9

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Jezus Chrystusa, będąc bogaty, dla was stał się ubogim,
aby was swoim ubóstwem ubogacić.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ewangelia                                                                           Łk 16, 19-31

Przypowieść o bogaczu i Łazarzu
+ Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus powiedział do faryzeuszów:

« Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany.

Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu.

Lecz Abraham odrzekł: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać.

Tamten rzekł: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki.

Lecz Abraham odparł: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Tamten odrzekł: Nie, ojcze Abrahamie, lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą.

Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą ».
Oto słowo Pańskie.


Homilia I

Pycha

Czytając dzisiejszą Ewangelię o bogaczu i Łazarzu warto przypomnieć dwa zdania wypowiedziane przez Chrystusa w innych miejscach w Ewangelii:

„Jezus rzekł: ”Dzieci, ”Jak trudno bogatym wejść do królestwa Bożego”. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” [Mk 10,24-25].

Dlaczego tak jest? Dlaczego tak trudno jest bogatym wejść do Królestwa.

Co było powodem obojętności bogacza w dzisiejszej przypowieści? Nie chciwość, nie zachłanność, może nawet nie egoizm (żył pewien człowiek bogaty, który dzień w dzień świetnie się bawił) a skoro się bawił, to nie był skąpy, nie był zachłanny, żył rozrzutnie, a nawet można powiedzieć, że czasami myślał o innych. Znajdując się już w otchłani prosi: »Proszę cię więc, ojcze Abrahamie, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki«.

Nie był więc ani skąpy, ani totalnie samolubny. Co było więc przyczyną jego grzechu? Czy nie była to raczej PYCHA i widzenie wyłącznie w siebie.

Pycha zaś ma tak wiele twarzy, tak wiele przejawów. Pycha może powodować różne choroby:

Ślepotę – i to spowodowało, że nie widział ubogiego Łazarza,

Samozadowolenie – przekonanie, że poza nim świat nie istnieje,

Czasami także chciwość, pewność siebie – która powoduje arogancję,

fałszywą pobożność na pokaz ‼️ – można czasami nawet Mszę św. odprawiać celebrując raczej siebie i zasłaniając sobą samym Chrystusa,

I kazanie też może być efektem pychy, kiedy centralnym tematem kazania jest kaznodzieja, czyli ja sam.

zarozumiałość – tj. pewność, że tylko i wyłącznie ja się liczę i ja we wszystkim mam rację,

Czasami powoduje egoizm – wszystko mi się należy
I zawsze powoduje egocentryzm – jestem centrum świata

Tak jak pokora jest naczyniem wszystkich cnót, tak PYCHA jest motorem napędowym wszystkich wad i grzechów.

Można by powiedzieć, że innym imieniem pychy jest słowo         JA.

Pycha stroi się w różne szatki, czasami nawet w szatki fałszywej i obłudnej pokory.

Dlaczego bogaci nie wejdą do królestwa niebieskiego? Nie dlatego że są bogaci, ale dlatego że są ślepi. A ślepotę tę powoduje właśnie pycha.

Czym więc jest pycha? W katalogu siedmiu grzechów głównych występuje ona na pierwszym miejscu:

  1. Pycha

To dopiero później pojawiają się

  1. Chciwość
  2. Nieczystość
  3. Zazdrość
  4. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
  5. Gniew
  6. Lenistwo

Co więcej można powiedzieć, że jest to jedyny i ostateczny grzech popełniony przez niektórych aniołów. Aniołowie nie mogą zgrzeszyć ani chciwością (bo mają wszystko), ani nieczystością (bo nie mają ciała), ani nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu (z tego samego powodu). Pycha jednak na pewno powoduje zazdrość i gniew.

„Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga?” [1 Jn 3:17]

Beztroscy, pyszni i zadufani w sobie żyją jednak dookoła nas i wydaje się, że dobrze im się powodzi. Niektórzy im nawet zazdroszczą i chcieliby dołączyć za wszelką cenę do ich grona. Przestrogą jest jednak przypowieść z dzisiejszej Ewangelii, a także gorzkie słowa proroka Amosa z pierwszego czytania. « Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii. Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory. Fałszywie śpiewają przy dźwiękach harfy i jak Dawid obmyślają sobie instrumenty do grania. Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają, a nic się nie martwią upadkiem domu Bożego”

Zdumiewa arogancja i zadufanie, większości ludzi bogatych. Oczywiście nie można uogólniać, ale trudno jest rzeczywiście znaleźć wśród bogatych tego świata takich, którzy nie byliby zaślepieni swoim bogactwem, a właściwe egocentryzmem i pychą. Skąd my to wiemy?

Dlatego też właśnie Chrystus ostrzega:

”Jak trudno bogatym wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”– [Łk 18,24-25]

A czy nie przyszło ci nigdy do głowy, że tym co masz mógłbyś się podzielić i chociaż raz uczynić kogoś szczęśliwym?

Nie? nie przyszło ci to do głowy ... No widzisz, bo jesteś pyszny i nie potrafisz zobaczyć dalej jak koniec własnego nosa. No to poczytaj co na ten temat ma do powiedzenia Chrystus, Który był najbardziej POKORNYM z pokornych.

Czasami mam wrażenie, że nie jest to nawet zła wola, ale jakaś niebezpieczna choroba oczu, ślepota czy katarakta, która nie pozwala widzieć dalej niż czubek własnego nosa. Oni tak bardzo uwierzyli w siłę swoich bogactw, tak bardzo zaufali potędze pieniądza, tak bardzo zaskorupili się w swoim dostatku i dobrobycie, że nie są nawet w stanie dostrzec, że tuż obok, niejako na progu ich domu, "żyje żebrak" - człowiek biedny, samotny, opuszczony, nieudacznik, któremu się nie powiodło. A może jemu nie powiodło się właśnie dlatego, że im powodzi się za dobrze? Tylko, że im to nawet do głowy nie przyjdzie. Oni są tak ślepi i zadufani w sobie, że taka myśl jest im całkowicie i absolutnie obca. Ci bogaci są nawet skłonni nerwowo i brutalnie opędzać się od potrzebujących i biednych, twierdząc, że bieda jest tylko i wyłącznie efektem lenistwa i jeśli ktoś żyje w biedzie, to widocznie sobie na to zasłużył. A słowa takie, jak powyższe są dla nich jedynie wyrazem grubiaństwa i braku kultury osobistej. Spróbujcie powiedzieć coś takiego „w salonach” współczesnego świata, a przykleją wam łatkę – delikatnie mówiąc – grubianina, o ile nie gorszą.

Bogaty jest doskonałym przykładem powiedzenia, że niewielka władza i odrobina dobrobytu zaślepia. Ale tak naprawdę zaślepia pycha zrodzona z bogactwa! Człowiek, który – w bardziej lub mniej uczciwy sposób – dorobił się majątku jest jak szkło, do którego dodano odrobinę srebra. Dopóki szkło jest bez domieszki srebra, jest przeźroczyste i można przezeń zobaczyć świat i innych ludzi, ale jeśli dodać do niego odrobinę srebra, staje się lustrem i można już zobaczyć tylko siebie. Świat i inni ludzie są niewidzialni, niezauważalni.

Nie znaczy to wcale, że bogactwo samo w sobie jest złe i że każdy bogaty jest egoistą czy arogantem, ale jest chyba tak, że trudniej jest mu dostrzec innych i ich potrzeby. Jest chyba tak, że jest on niejako w większym niebezpieczeństwie zadufania i zaślepienia swoim bogactwem, a ostatecznie SOBĄ! O ileż trudniej przychodzi mu się dzielić? O ileż bardziej musi być ostrożnym, aby nie wpaść w pychę i beztroskie nadużywanie dóbr? I ku takim ludziom skierowana jest przestroga dzisiejszej Ewangelii i słowa samego Chrystusa „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. ... jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,23-25). Bo bogactwo samo w sobie nie jest złe, ale kryje się w nim niebezpieczeństwo: skąpstwa, zachłanności, ślepoty, arogancji, beztroski, zadufania ... a TO RODZI PYCHĘ.


 

Homilia II

Homilia alternatywna na XXVI Niedzielę Zwykłą, rok C

W dzisiejszej Ewangelii Jezus opowiada nam poruszającą przypowieść o bogaczu i Łazarzu. To historia, która zmusza do głębokiej refleksji. Gdy słuchamy o losie bogacza, który po śmierci trafia do miejsca męki, podczas gdy ubogi Łazarz zostaje zaniesiony przez aniołów na łono Abrahama, rodzi się w nas pytanie: dlaczego? Co było przyczyną tak straszliwego upadku tego człowieka?

Czy powodem była jego chciwość? Wydaje się, że nie. Ewangelia mówi, że „żył wystawnie i ucztował codziennie”. Był hojny dla siebie i swoich gości, niekoniecznie skąpy. Można nawet dostrzec w nim ślad troski o innych, bo z otchłani prosi Abrahama, by ostrzegł jego braci. Nie był więc pozbawiony pewnej wrażliwości.

A może to był egoizm? Zapewne, ale on był jedynie symptomem, a nie korzeniem problemu. Prawdziwą przyczyną grzechu bogacza, źródłem jego duchowej klęski, była PYCHA.

To właśnie pycha jest jak niebezpieczna choroba duszy, która ma wiele twarzy i wiele przejawów. Spójrzmy, jakie spustoszenia powoduje w naszym życiu:

  • Pycha powoduje ślepotę– i to jest klucz do zrozumienia postawy bogacza. On po prostu nie widział Łazarza leżącego u jego bramy. Ubóstwo, cierpienie, potrzeby drugiego człowieka stały się dla niego niewidoczne.
  • Prowadzi do samozadowolenia– do przekonania, że poza moim światem, moimi sprawami, nic więcej się nie liczy.
  • Rodzi arogancję i zarozumiałość– pewność, że tylko ja mam rację, że tylko moje życie jest ważne.
  • Przybiera nawet maskę fałszywej pobożności– kiedy to w kościele, a nawet przy ołtarzu, celebrujemy bardziej siebie niż Chrystusa. Kazanie też może stać się przejawem pychy, gdy jego centralnym tematem staje się kaznodzieja, a nie Słowo Boże.
  • Zawsze powoduje egocentryzm– stawianie siebie w centrum wszechświata.

Tak jak pokora jest naczyniem, które pomieści wszystkie inne cnoty, tak pycha jest motorem napędowym wszystkich wad i grzechów. Można powiedzieć, że innym imieniem pychy jest słowo JA. To właśnie ono zaślepia bogacza z przypowieści. On nie był zły z premedytacją; po prostu tak bardzo uwierzył w siłę swojego bogactwa, tak bardzo zaufał potędze pieniądza, że jego serce stało się jak szkło, do którego dodano srebra. Z przeźroczystego, przez które widać świat, zamieniło się w lustro, w którym odbijał się wyłącznie on sam. Świat i ludzie poza nim przestali istnieć.

Dlatego właśnie Chrystus mówi z taką stanowczością: „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne” (Mk 10,24-25). Problem nie leży w samym bogactwie, ale w ślepocie, jaką ono może spowodować. Ślepocie, która rodzi się z pychy. To przestroga dla każdego z nas, niezależnie od stanu konta. Bo pycha może dotknąć każdego – tego, kto ma dużo i tego, kto ma niewiele.

Czy przyszło nam kiedyś do głowy, że tym, co posiadamy – czy to są dobra materialne, czas, nasze zdolności, życzliwe słowo – moglibyśmy się podzielić i choć raz uczynić kogoś szczęśliwym? Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, to może to znak, że choroba zaślepienia już w nas działa. Prorok Amos w pierwszym czytaniu woła: „Biada beztroskim na Syjonie!”. Biada tym, którzy są zadowoleni z siebie, leżą na łożach z kości słoniowej, a nie martwią się upadkiem domu Bożego i losem swoich braci.

Bracia i Siostry, przypowieść o bogaczu i Łazarzu to nie jest opowieść o tym, że bogactwo jest złe. To jest dramatyczna przestroga przed pychą, która odcina nas od Boga i od drugiego człowieka. To wezwanie, byśmy przejrzeli na oczy. Byśmy przestali patrzeć tylko w lustro własnych spraw, a zaczęli dostrzegać „Łazarzy” leżących u naszych bram – ludzi samotnych, potrzebujących, odrzuconych, którym możemy okazać odrobinę miłosierdzia.

Prośmy dziś Pana Jezusa, który „był cichy i pokornego serca”, aby uleczył nas z choroby pychy. Aby otworzył nasze oczy i nasze serca na potrzeby braci. Abyśmy, przełamując swoje „JA”, potrafili dostrzec Chrystusa w każdym człowieku, który potrzebuje naszej pomocy. Amen.


Homilia III

Biada beztroskim i zadufanym

Ileż to razy mieliśmy okazję się przekonać, że bogactwo, a szczególnie to nieuczciwie i zachłannie zdobywane nie przynosi szczęścia? A chociażby i wybory ostatnich lat pokazują nam stale, że ludzie, którzy zapomnieli, po co zostali wybrani, jako reprezentanci narodu i "oddali się z rozkoszą nabijaniu swoich kies" ostatecznie z kretesem przegrali. I oby tylko tak się to skończyło. Bo jeśli nowe (stare), neo-komunistyczne władze dobiorą się do majątków tych panów, to wcale się nie zdziwię i nawet im przyklasnę. Byłaby to dobra nauczka dla ich beztroski i zadufania. Pokazali bowiem wystarczająco na czym im naprawdę zależało i warto by było ich porozliczać, skoro oni nie zrobili tego w swoim czasie. Ale zostawmy na boku politykę, bo ona ma swoje prawa i swoimi (nie zawsze czystymi i uczciwymi) zasadami się rządzi.

Beztroscy i zadufani w sobie żyją jednak dookoła nas i wydaje się, że dobrze im się powodzi. Niektórzy im nawet zazdroszczą i chcieliby dołączyć za wszelką cenę do ich grona. Przestrogą jest jednak przypowieść z dzisiejszej Ewangelii, a także gorzkie słowa proroka Amosa z pierwszego czytania.

Zdumiewa arogancja i zadufanie, większości ludzi bogatych. Oczywiście nie można uogólniać, ale trudno jest rzeczywiście znaleźć wśród bogatych tego świata takich, którzy nie byliby zaślepieni swoim bogactwem. Czasami mam wrażenie, że nie jest to nawet zła wola, ale jakaś niebezpieczna choroba oczu, ślepota czy katarakta, która nie pozwala im widzieć dalej niż czubek własnego nosa. Oni tak bardzo uwierzyli w siłę swoich bogactw, tak bardzo zaufali potędze pieniądza, tak bardzo zaskorupili się w swoim dostatku i dobrobycie, że nie są nawet w stanie dostrzec, że tuż obok, niejako na progu ich domu, "żyje żebrak" - człowiek biedny, samotny, opuszczony, nieudacznik, któremu się nie powiodło. A może jemu nie powiodło się właśnie dlatego, że im powodzi się za dobrze? Tylko, że im to nawet do głowy nie przyjdzie. Oni są tak ślepi i zadufani w sobie, że taka myśl jest im całkowicie i absolutnie obca. Ci bogaci są nawet skłonni nerwowo i brutalnie opędzać się od potrzebujących i biednych, twierdząc, że bieda jest tylko i wyłącznie efektem lenistwa i jeśli ktoś żyje w biedzie, to widocznie sobie na to zasłużył. A słowa takie, jak powyższe są dla nich jedynie wyrazem grubiaństwa i braku kultury osobistej. Spróbujcie powiedzieć coś takiego „w salonach” współczesnego świata, a przykleją wam łatkę –delikatnie mówiąc- grubianina, o ile nie gorszą.

Bogaty jest doskonałym przykładem powiedzenia, że niewielka władza i odrobina dobrobytu zaślepia. Człowiek, który -w bardziej lub mniej uczciwy sposób- dorobił się majątku jest jak szkło, do którego dodano odrobinę srebra. Dopóki szkło jest bez domieszki srebra, jest przeźroczyste i można przezeń zobaczyć świat i innych ludzi, ale jeśli dodać do niego odrobinę srebra, staje się lustrem i można już zobaczyć tylko siebie. Świat i inni ludzie są niewidzialni, niezauważalni.

Nie znaczy to wcale, że bogactwo samo w sobie jest złe i że każdy bogaty jest egoistą czy arogantem, ale jest chyba tak, że trudniej jest mu dostrzec innych i ich potrzeby. Jest chyba tak, że jest on niejako w większym niebezpieczeństwie zadufania i zaślepienia swoim bogactwem. O ileż trudniej przychodzi mu się dzielić? O ileż bardziej musi być ostrożnym, aby nie wpaść w pychę i beztroskie nadużywanie dóbr? I ku takim ludziom skierowana jest przestroga dzisiejszej Ewangelii i słowa samego Chrystusa „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. ... jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,23-25). Bo bogactwo samo w sobie nie jest złe, ale kryje się w nim niebezpieczeństwo: skąpstwa, zachłanności, ślepoty, arogancji, beztroski, zadufania ...

Chroń mnie Panie przed niebezpieczeństwem bogactwa.

Otwórz moje oczy na potrzeby innych, abym posiadając nie zapomniał,

że najlepszą rzeczą jaką mogę zrobić z tym co posiadam,

jest dzielenie się tym z innymi.

A wszystko czym się nie podzieliłem z innymi

będzie mi ciążyć nieznośnie w dniu Sądu Ostatecznego.

cegła ...

Młody, zdolny urzędnik, któremu dobrze wiodło się w życiu jechał szybko swoim nowym Jaguarem.

Przyglądał się dzieciakom wyglądającym zza rzędu samochodów i nawet zwolnił, bo wydawało mu się, że coś zauważył. Kiedy przejeżdżał obok, dzieciaki się schowały. W zamian za to zobaczył jak cegła uderza w drzwi jego nowiutkiego Jaguara. Gwałtownie wcisnął hamulec i wycofał szybko w miejsce skąd wyleciała cegła. Zły wyskoczył z samochodu, złapał najbliżej stojącego chłopca przycisnął do samochodu i potrząsając krzyczy:

„Co to ma znaczyć szczeniaku, czy widzisz co zrobiłeś? To jest nowiutki samochód i ta cegła będzie cię drogo kosztowała !!!”

Chłopak płacząc odpowiada:

„Proszę mi pomóc proszę Pana ... bardzo proszę, przepraszam, ale nie wiedziałem już co mam zrobić”.

I dodaje: „rzuciłem ta cegłę, bo nikt nie chciał się zatrzymać ... „

Ze łzami w oczach zwiesza głowę i pokazuje na leżącego obok za samochodem innego chłopaka.

I dodaje: „To jest mój starszy brat. On jest inwalidą i spadł z wózka, a ja nie umiem go podnieść bo jest za ciężki dla mnie.”

„Czy mógłby mi Pan pomóc go posadzić na wózku, bo on się pokaleczył” – prosi zapłakany maluch.

Poruszony, młody urzędnik, nie wie co powiedzieć, podnosi inwalidę na wózek i czuje jak w gardle rośnie mu wzruszenie i wstyd. Kiedy usadowił już inwalidę na wózku i obejrzał, uspokoił się trochę widząc, że poza drobnymi zadrapaniami nic mi się nie stało.

Wtedy rozpromieniony maluch uśmiechając się rozbrajająco mówi:

„Dziękuję bardzo i niech Bóg Panu wynagrodzi”.

Zaszokowany zbytnio tym co przeżył, młody urzędnik nie wie co powiedzieć i patrzy zdumiony za oddalającymi się dzieciakami. Wraca wolno do swojego Jaguara. Szkoda poczyniona przez cegłę jest znaczna, ale ... postanawia jej nie naprawiać, bo słyszy jakiś cichy głos w swojej głowie mówiący:

Nie pędź przez życie tak szybko, aby ktoś musiał aż cegłą rzucać, aby zwrócić na siebie uwagę.

Pan Bóg szepcze w naszym wnętrzu i mówi do naszego serca. Ale kiedy nie masz czasu i ochoty Go słuchać musi rzucić w ciebie cegłą, abyś zwolnił, zatrzymał się i posłuchał, co ma ci do powiedzenia.

Do ciebie należy wybór : posłuchać go czy nie ?




Homilia IV

Homilia alternatywna na XXVI Niedzielę Zwykłą, Rok C

„Nie pędź przez życie tak szybko…”

Słowo Boże, które dziś rozważamy, przynosi nam trudne i mocne przesłanie. Zarówno prorok Amos, jak i Pan Jezus w Ewangelii, kierują słowo „biada” pod adresem tych, którzy żyją w beztrosce i zadufaniu, syci swoich dostatków, a obojętni na krzywdę bliźniego.

Przypowieść o bogaczu i Łazarzu nie jest jedynie opowieścią o dwóch postaciach sprzed wieków. To jest opowieść o nas. O pokusie, która czeka na każdego z nas, niezależnie od stanu konta. Pokusie zamknięcia się w swoim małym, wygodnym świecie. Świecie, który z czasem może stać się jak lustro – w którym widzimy tylko swoje odbicie, swoje potrzeby, swoje sprawy. Tracimy wtedy zdolność dostrzegania innych. A pierwszą ofiarą tej duchowej ślepoty jest zawsze ten, kto leży u naszych bram. Ktoś bliski, a jednocześnie niewidzialny.

Czy bogactwo jest złe? Samo w sobie – nie. Ale serce ludzkie jest tak skonstruowane, że łatwo mu zaufać w dostatki, a nie w Boga. Łatwo poczuć się bezpiecznym za murami swojego dobrobytu. I wtedy przestajemy słyszeć. Przestajemy widzieć. Przestajemy czuć. A Bóg, który ciągle do nas mówi – szeptał sumienia, przez słowo Pisma Świętego, przez ludzką biedę i potrzeby – musi szukać innych dróg, by do nas dotrzeć.

I tu przychodzi z pomocą opowiadanie o mężczyźnie w Jaguarze i chłopcu z cegłą. To współczesna parabola o naszej duchowej ślepocie. Młody, zdolny człowiek, skupiony na swoim sukcesie, na nowym samochodzie, na swoim tempie życia, jedzie przez świat tak szybko, że nie dostrzega dramatu rozgrywającego się tuż obok. Potrzebował cegły, która rozbiła szybę jego Jaguara, aby się zatrzymać. Potrzebował gwałtownego wstrząsu, by zobaczyć płaczącego chłopca i jego niepełnosprawnego brata. Cegła, która była symbolem agresji, stała się narzędziem łaski. Bo to ona zmusiła go do zwolnienia, do zatrzymania się, do otwarcia oczu.

Czy my też nie pędzimy czasem przez życie tak szybko? W pogoni za karierą, obowiązkami, sukcesem, rozrywką? A w tym pędzie mijamy ludzi, którzy leżą u naszych bram. Może nie rzucają w nas cegłami, ale wołają inaczej: smutkiem, samotnością, prośbą o pomoc, czasem irytującym zachowaniem, które jest wołaniem o uwagę. Bóg szepcze do naszego serca: „Zatrzymaj się. Spójrz. Jesteś potrzebny”. Jeśli tego szeptu nie słyszymy, On może pozwolić, by trafiła w nas „cegła”. Nie po to, by nas zranić, ale by nas otrzeźwić. Tą „cegłą” może być choroba, życiowy zawód, kryzys, które nagle wytrącają nas z codziennego pędu i zmuszają do postawienia fundamentalnych pytań.

Bogacz z Ewangelii nie dostał swojej cegły na czas. Jego życie toczyło się gładko, a Łazarz pozostawał jedynie elementem krajobrazu. Dopiero po śmierci oczy się mu otworzyły, ale była to już wiedza nieprowadząca do nawrócenia, lecz do rozpaczy.

Dlatego, drodzy siostry i bracia, pytanie, które dziś Bóg stawia przed nami, brzmi: Czy potrzebuję cegły, żeby się zatrzymać? Czy jestem w stanie usłyszeć Jego cichy głos, zanim przyjdzie konieczność gwałtowniejszego wołania?

Nie chodzi o to, by potępiać bogactwo czy sukces. Chodzi o to, byśmy – bez względu na to, co posiadamy – zachowali serce czujne i wrażliwe. Byśmy naszego dostatku – materialnego, emocjonalnego, czasowego – używali jak mostu, a nie jak muru. Mostu, po którym przejdziemy do drugiego człowieka.

Prośmy dziś Pana, aby otworzył nasze oczy i uszy. Abyśmy potrafili dostrzec Łazarzy leżących u naszych bram. I abyśmy mieli odwagę zwolnić, zatrzymać się i posłuchać, zanim będzie trzeba rzucić cegłą.

„Nie pędź przez życie tak szybko, aby ktoś musiał aż cegłą rzucać, aby zwrócić na siebie uwagę” – niech te słowa staną się dla nas dzisiaj drogowskazem.

A my? W jakim świecie dzisiaj żyjemy?


Uzupełnienie

sprawiedliwy świat ....

W książce „Reconsidérer la richesse” (Przemyśleć na nowo bogactwo) wydanej w 2004 roku, autor Patrick Viveret podaje ciekawe spostrzeżenia dotyczące rozdziału bogactw w zglobalizowanym świecie. I tak np. pisze min.:

225 największych fortun świata zgromadziło tysiąc miliardów (czyli jeden bilion) dolarów, a więc tyle ile roczny dochód uboższej połowy ludzkości (ponad 3,5 miliarda ludzi).

Trzech (3) najbogatszych ludzi na świecie ma więcej niż dochód narodowy 48 najuboższych krajów świata.

Aby zapewnić wszystkim ludziom ubogim (na całym świecie) najbardziej fundamentalne potrzeby życiowe (jedzenie, wodę pitną, podstawowe wykształcenie i opiekę medyczną) potrzeba rocznie około 40 miliardów dolarów, ale jednocześnie corocznie tylko na reklamę wydaje się 10-rotnie więcej czyli 400 miliardów dolarów.

Ciekawa jest też tabela zestawiająca wielkość niektórych wydatków we współczesnym świecie w miliardach dolarów rocznie: (DANE Z 2004 ROKU)

Zbrojenia na świecie – 780 mld

Narkotyki – 400 mld
Alkohol (tylko w Europie) – 105 mld
Papierosy (tylko w Europie) – 50 mld
Rozrywki i wypoczynek (tylko w Japonii) – 35 mld
Pożywienie dla piesków i kotków w USA i w Europie – 17 mld
Zaspokojenie głodu na świecie – 13 mld
Zużycie perfum w USA i w Europie – 12 mld
Na lody w Europie wydaje się – 11 mld
Zapewnienie dostępu do wody dla wszystkich ludzi na świecie – 9 mld
Zakup kosmetyków tylko w USA – 8 mld
Zapewnienie wszystkim dzieciom na świecie podstawowej edukacji - 6 mld

Warto zauważyć, że dla zapewnienia wszystkim ludziom na świecie podstawowych potrzeb ludzkich (żywność, woda i szkoła, bez opieki medycznej) potrzeba rocznie 28 miliardów $, czyli niewiele ponad połowę tego co wydaje się w Europie na papierosy, lub niewiele więcej niż wydaje się w USA i Europie na kosmetyki i perfumy.

Na pożywienie dla piesków i kotków w USA i w Europie wydaje się dwa razy więcej niż potrzeba na zapewnienie bieżącej wody dla wszystkich, którzy jej jeszcze nie mają (na całym świecie).

Sama tylko Polska wydaje rocznie na zbrojenia 14 razy tyle co roczny budżet Stolicy Apostolskiej. I po co krzyczeć o kosztach papieskich wizyt?

Na lody w Europie wydaje się rocznie 11 miliardów $ czyli prawie dwa razy więcej niż potrzeba aby wszystkim dzieciom na świecie zapewnić podstawowe wykształcenie.

To jest „sprawiedliwy i równy” świat. Dlaczego w tym względzie nikt nie domaga się równych praw dla wszystkich. Dlaczego parlamenty „jaśnie oświeconych krajów” nie biją na alarm, że pogwałcone zostają podstawowe prawa ludzkie?

W swej encyklice „Caritas in Veritate” Papież Benedykt XVI przypomina:

W wielu ubogich krajach utrzymuje się i grozi pogłębieniem się krańcowa niepewność życia, jako konsekwencja braku żywności: głód zbiera jeszcze mnóstwo ofiar pośród tylu współczesnych Łazarzów, którym nie zezwala się, jak postulował Paweł VI, by zasiedli przy stole bogacza. (Populorum Progressio, n. 47)

Głód zależy nie tyle od niewystarczających zasobów materialnych, ile raczej od niewystarczających zasobów społecznych, spośród których najważniejszy jest natury instytucjonalnej. To znaczy, brakuje struktury instytucji ekonomicznych, będących w stanie zarówno zagwarantować regularny i odpowiedni z punktu widzenia wyżywienia dostęp do pokarmu i wody, jak i stawić czoło pilnym sytuacjom związanym z pierwszymi potrzebami oraz prawdziwymi kryzysami żywnościowymi ...

W Encyklice „Sollicitudo Rei Socialis” Papież Jan Paweł II pisał:

Dziś, gdy kwestia społeczna nabrała wymiarów światowych, owa miłość preferencyjna oraz decyzje, do jakich pobudza, nie mogą nie obejmować wielkich rzesz głodujących, żebrzących, bezdomnych, pozbawionych pomocy lekarskiej, a nade wszystko nie mających nadziei na lepszą przyszłość; nie można nie brać pod uwagę istnienia tych rzeczywistości. Niezauważenie ich oznaczałoby upodobnienie się do „bogatego smakosza”, który udawał, że nie dostrzega żebraka Łazarza leżącego u bramy jego pałacu (por. Łk 16, 19-31).” (n. 42)

A iluż to dzisiejszych „smakoszy” trwoni krocie na rzeczy drugo- i trzeciorzędne, na bzdury, na modne ciuchy, na rozpustę i udaje, że nie ma u ich drzwi Łazarza, który umiera z głodu? Aby nakarmić wszystkich umierających z głodu na całym świecie potrzeba 13 miliardów dolarów rocznie. Jednocześnie bogate społeczeństwa zachodu wydają corocznie ponad 35 miliardów dolarów na jedzenie dla piesków i kotków. Dlaczego nie zaproszą umierających z głodu współczesnych Łazarzów do stołu? Czyż ich ślepota jest nieuleczalna? Czy i ja nie należę do nich?


Oto 6 schematów homilii na XXVI Niedzielę Zwykłą roku C, opracowanych na podstawie tekstów liturgicznych.

Plan Homilii 1

Temat: Niebezpieczeństwo duchowego znieczulenia

Wstęp: Współczesna kultura wygody i przyjemności a przesłanie dzisiejszych czytań. Pytanie: Czy moje życie duchowe nie popada w wygodnictwo?

Rozwinięcie:

Amos 6, 1a.4-7: Prorok piętnuje postawę beztroski i zaspokajania wyłącznie zmysłowych przyjemności. To “biada” dotyczy tych, którzy są obojętni na sprawy Boga i bliźniego.

Przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16, 19-31): Bogacz nie jest potępiony za samo bogactwo, ale za ślepotę i obojętność na cierpienie drugiego człowieka u jego bram. Jego grunchem jest znieczulenie serca.

1 Tm 6, 11-16: Św. Paweł pokazuje antidotum: aktywne podążanie za cnotami, “walkę w dobrych zawodach o wiarę”. Wiara, która nie prowadzi do czynnej miłości, jest martwa.

Zakończenie: Wezwanie do czujności. Prawdziwe niebezpieczeństwo nie leży w posiadaniu, ale w byciu posiadanym przez dobra materialne. Modlitwa o serce wrażliwe na potrzeby bliźnich.


Plan Homilii 2

Temat: Przepaść, która tworzy się za życia

Wstęp: Opis różnic społecznych i ekonomicznych we współczesnym świecie. Przypowieść Jezusa mówi jednak o głębszej przepaści.

Rozwinięcie:

Przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16, 19-31): Przepaść w czyśću jest tylko dopełnieniem i utrwaleniem przepaści, którą bogacz wykopał za życia przez swoją obojętność. On wiedział o Łazarzu, ale go nie widział.

Amos 6, 1a.4-7: Beztroska bogaczy pogłębia tę przepaść między klasami społecznymi i oddala od Boga.

1 Tm 6, 11-16: Wezwanie do “podążania” jest wezwaniem do przejścia na drugą stronę przepaści – ku Bogu i bliźniemu. Przykazanie miłości jest mostem nad tą przepaścią.

Zakończenie: Nawrócenie to dostrzeżenie przepaści w naszych relacjach i podjęcie wysiłku, by ją zasypać miłosierdziem, zanim stanie się nieodwracalna.


Plan Homilii 3

Temat: Mojżesz i Prorocy mają głos!

Wstęp: Często szukamy spektakularnych znaków od Boga, by uwierzyć. Bóg już do nas przemówił – przez swoje Słowo.

Rozwinięcie:

Zakończenie przypowieści (Łk 16, 29-31): Kluczowe słowa: “Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają”. Nawet cud zmartwychwstania nie zastąpi posłuszeństwa Słowu.

Amos 6, 1a.4-7: Amos jest właśnie jednym z tych Proroków! Jego słowo jest ostrzeżeniem straight from heaven. Ignorowanie go to igranie z ogniem.

1 Tm 6, 11-16: Paweł nakazuje Tymoteuszowi “zachować przykazanie” – czyli żyć zgodnie z nauczaniem Jezusa, które jest dopełnieniem Prawa i Proroków.

Zakończenie: Zachęta do regularnej, pogłębionej lektury Pisma Świętego. To w nim znajdujemy jasne drogowskazy do życia wiecznego.


Plan Homilii 4

Temat: Człowieku Boży, walcz!

Wstęp: Chrześcijaństwo to nie jest religia dla wygodnych. To droga wojownika duchowego.

Rozwinięcie:

1 Tm 6, 11-16: Bezpośrednie wezwanie skierowane do każdego ochrzczonego (“człowieku Boży”): “Podążaj”, “walcz”, “zdobądź”. Wymienia konkretne cnoty: sprawiedliwość, pobożność, miłość, wytrwałość, łagodność.

Amos 6, 1a.4-7: Przykład tego, przeciwko czemu mamy walczyć: przeciwko duchowej letargii, konsumpcjonizmowi i egoizmowi.

Przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16, 19-31): Bogacz przegrał tę walkę. Jego życie to pasywna konsumpcja. Przegrana ma tragiczne, wieczne konsekwencje.

Zakończenie: Wezwanie do męstwa i duchowej walki. Nasza arena to codzienne wybory między wygodą a miłosierdziem, między obojętnością a miłością.


Plan Homilii 5

Temat: Perspektywa wieczności

Wstęp: Żyjemy zanurzeni w doczesności. Dzisiejsze czytania zdejmują nam “okulary doczesności” i zakładają “okulary wieczności”.

Rozwinięcie:

Przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16, 19-31): Jezus ukazuje radykalne odwrócenie sytuacji po śmierci. To, co na ziemi wydawało się sukcesem (życie bogacza), w wieczności okazało się klęską.

Amos 6, 1a.4-7: Prorok ocenia beztroskie życie z perspektywy nadchodzącego sądu (“Dlatego teraz ich poprowadzę na czele wygnańców”).

1 Tm 6, 11-16: Celem walki jest “życie wieczne”. Wszystkie działania mają być podporządkowane tej ostatecznej perspektywie, którą objawi “Król królujących” przy swoim objawieniu.

Zakończenie: Refleksja: Jak moje dzisiejsze decyzje wyglądają w świetle wieczności? Zachęta do życia z nadzieją skierowaną na ostateczne spotkanie z Bogiem.

 


 

Plan Homilii 6

Temat: Prawdziwy skarb i fałszywy blask

Wstęp: W czym pokładam nadzieję? Co jest moim prawdziwym bogactwem?

Rozwinięcie:

Amos 6, 1a.4-7: Fałszywy blask to: łoża z kości słoniowej, wystawne jedzenie, muzyka, wino. To bogactwo, które prowadzi do duchowego bankructwa.

Przypowieść o bogaczu i Łazarzu (Łk 16, 19-31): Bogacz ufał swojemu majątkowi. Po śmierci okazał się prawdziwie ubogi. Łazarz, choć ubogi, okazał się bogaty – został zaniesiony na łono Abrahama.

1 Tm 6, 11-16: Paweł wskazuje na prawdziwy skarb: “sprawiedliwość, pobożność, wiarę, miłość…”. Zachowanie “przykazania” to prawdziwa inwestycja na życie wieczne.

Zakończenie: Prawdziwym bogactwem jest relacja z Bogiem i święte życie. Wszystko inne jest tylko narzędziem, które ma nam w tym pomagać lub przeszkadzać.